Przełęcz Diatłowa i jej mroczna tajemnica. Czy koszmarnej tragedii winni są komuniści?

Miejsce rozbicia namiotu studentów, którzy zginęłi na Przełęczy Diatłowa. Zespoły poszukiwawczo-ratownicze rozpoczęły akcję poszukiwawczo-ratowniczą

Tajemnicza tragedia na Przełęczy Diatłowa z 1959 r. wciąż pozostaje zagadką. W samym środku uralskiej tajgi znaleziono wówczas ciała studentów z ekspedycji, którą dowodził Igor Diatłow. Zwłoki nosiły liczne obrażenia. Były odziane tylko w bieliznę, choć wokół panowała szalenie mroźna zima. Co lub kto stoi za śmiercią 9. młodych turystów?

Choć od incydentu na zboczu góry Chołatczachl minęły już 64 lata, tajemnicza śmierć młodych radzieckich podróżników wciąż wzbudza wiele wątpliwości. Tragedia na Przełęczy Diatłowa to dziesiątki pytań, które prawdopodobnie na zawsze pozostaną bez odpowiedzi.

Co wydarzyło się mroźnej nocy z 1 na 2 lutego 1959 r. w samym sercu uralskiej tajgi? W jaki sposób zginęli turyści, którzy w popłochu rozcięli swój namiot od środka, decydując się na samobójczą ucieczkę w nieznane im, dzikie tereny? Dlaczego niemal wszyscy opuścili obozowisko w samej bieliźnie, gdy temperatura na zewnątrz sięgała 30 stopni na minusie?

Do dziś nie wiadomo także, co spowodowało poważne obrażenia na ciałach ofiar. Hipotez jest wiele: począwszy od zejścia lawiny i uderzenia meteorytu, poprzez morderstwo lub atak groźnych zwierząt, a skończywszy na nieudanym eksperymencie wojskowym.

Co tak naprawdę stało się na Przełęczy Diatłowa i kto odpowiada za śmierć 9 osób?

Trzy budynki z ośnieżonymi dachami. W tle las.
Źródło: domena publiczna/dyatlovpass.com

Tragedia na Przełęczy Diatłowa – pogoń za pierwszym zimowym wejściem na Otorten

W latach 50. XX w. podróże były jednym z głównych sposobów spędzania czasu przez radziecką młodzież. Władze ZSRR kładły duży nacisk na krzewienie kultury pieszych wycieczek, nagradzając najlepszych globtroterów za coraz śmielsze dokonania. O tytule Mistrza Sportu marzył m.in. 23-letni Igor Diatłow.

Student Wydziału Radiotechnicznego, pomimo młodego wieku, miał już na koncie sporo imponujących osiągnięć. Odbył kilka wypraw na Kaukaz i Ural, a rok przed feralnymi wydarzeniami na przełęczy udało mu się bezpiecznie sprowadzić do bazy zdezorientowaną we mgle ekipę. Nie potrzebował kompasu ani mapy, aby osiągać cel. Był idealnym liderem, któremu ufali wszyscy.

Do otrzymania upragnionego odznaczenia potrzebował jednak czegoś nadzwyczaj spektakularnego. Zaplanował więc pierwsze w historii zimowe wejście na szczyt Otorten – wyzwanie zaliczane do kategorii najtrudniejszych.

Mrozy przekraczające często 40 stopni na minusie, teren zamieszkany tylko przez nieliczny lud Mansów, silne przewyższenia – eskapada, której podołać mogli tylko najsilniejsi.

Grupa Diatłowa – 9 studentów i 1 tajemniczy osobnik

Diatłow skonsultował swój pomysł z zaufanymi osobami i złożył wniosek o zezwolenie na wyprawę do Miejskiej Komisji Tras Turystycznych w Swierdłowsku (dziś Jekaterynburg). Zaznaczył w nim, że podróż ma być uczczeniem XXI Zjazdu KPZR, który zaplanowano na przełom stycznia i lutego. Komitet bez wahania dał więc zielone światło.

W tym momencie pojawiają się jednak pierwsze problemy. Przygotowania przeprowadzono w karygodny sposób. Diatłow nie przedstawił komisji dokładnego planu trasy ani nie określił formy, w jakiej wezwie pomoc na wypadek kłopotów.

Dodatkowo nie przekazał nikomu mapy terenu, który miał odwiedzić. Powód? Nikt dostępu do takich dokumentów po prostu nie posiadał. Okolice Otortenu należały do jednej z wojskowych baz i podlegały ścisłej ochronie. Podróżnicy swoją wersję sporządzili więc ręcznie.

Członkowie ekspedycji niemal w całości byli aktualnymi lub byłymi studentami Uralskiego Instytutu Politechnicznego. Niektórzy z nich pracowali w państwowych zakładach atomowych i instytucjach wojskowych.

Popiersie uśmiechniętego kierownika wyprawy na Przełęcz Diatłowa. Mężczyzna ma śnieg na brodzie i włosach
Źródło: Domena publiczna

W skład grupy Diatłowa wchodzili:

  • Igor Diatłow (23 lata) – student piątego roku Wydziału Radiotechnicznego;
  • Zinaida Kołmogorowa (22 lata) – studentka piątego roku Wydziału Radiotechnicznego;
  • Jurij Doroszenko (21 lat) – student czwartego roku Wydziału Radiotechnicznego;
  • Ludmiła Dubinina (21 lat) – studentka czwartego roku Wydziału Budownictwa;
  • Jurij Kriwoniszczenko (24 lata) – absolwent Wydziału Budownictwa, zatrudniony w zakładzie atomowym Majak;
  • Aleksandr Kolewatow (25 lat) – student czwartego roku Wydziału Fizyczno-Technicznego, zatrudniony w Instytucie 3394 w Moskwie;
  • Rustem Słobodin (23 lata) – absolwent Wydziału Mechaniki, zatrudniony w zakładzie atomowym Majak;
  • Nikołaj Thibeaux-Brignolle (24 lata) – absolwent Wydziału Budownictwa, zatrudniony w zakładzie atomowym Majak
  • Siemion Zołotariow (37 lat) – instruktor bazy turystycznej, były sierżant Armii Radzieckiej (życiorys do końca jasny);
  • Jurij Judin (21 lat) – student ekonomii, jedyny ocalały, zmarł w 2013 r.
Grupa młodych osób w zimowej odzieży siedzi na przyczepie. Humor im dopisuje
Źródło: domena publiczna/dyatlovpass.com

Tajemnicza wyprawa Igora Diatłowa – miłe złego początki

Przebieg trasy wynosił łącznie ok. 300 kilometrów. 23 stycznia 1959 r. ekipa rozpoczęła podróż od przejazdu pociągiem do miasta Iwdel, a następnie przedostała się ciężarówką do miejscowości Wiżaj. Stamtąd, na przyczepie samochodu, dotarła do osady nazywanej “numerem 41”. Był to ostatni cywilizowany punkt przed wejściem na górskie tereny.

Rankiem, 27 stycznia, po przenocowaniu w wiosce, z wyprawy zrezygnował Jurij Judin. 21-latek czuł ból spowodowany atakiem rwy kulszowej i zdecydował się powrócić do Wiżaju. Jak się później okazało, ta decyzja uratowała mu życie.

Grupa turystów wyruszyła z kolei na podbój Otortenu. Jej członkowie prowadzili dzienniki, co pozwoliło ustalić, jaką drogą się poruszali: 28 stycznia wzdłuż rzeki Łozwy, a przez dwa kolejne dni równolegle do Auspii. Zapisy wskazywały na to, że uczestnicy wyprawy świetnie się ze sobą bawili. Pomiędzy młodymi nie dochodziło do większych sprzeczek, a każdy był skoncentrowany na osiągnięciu celu.

1 lutego pojawiły się jednak problemy. Stan pogody gwałtownie się pogorszył, powłoka śnieżna z każdym kilometrem utrudniała sprawną przeprawę, a studentom nie pomogło nawet pozostawienie części ekwipunku w rozbitym dzień wcześniej obozie.

Zagadka Przełęczy Diatłowa – co wydarzyło się feralnej nocy?

Wieczorem grupa studentów dotarła do zbocza góry Chołatczachl (w języku Mansów oznaczającej “martwą górę”). Wcześniej z niewyjaśnionych przyczyn zboczyli z planowanej trasy. Zdecydowali jednak, że spróbują odnaleźć drogę nad ranem, gdy warunki się poprawią. Na tym zapisy z dzienników się urywają.

Jak wskazywało późniejsze śledztwo, tej nocy studenci w panice rozdarli namiot od środka. Niemal wszyscy opuścili obozowisko boso, w samej bieliźnie. Ślady stóp prowadziły w kierunku przełęczy i lasu. Co zbudziło turystów i wywołało w nich taką reakcję? Nie wiadomo.

Gdy 12 lutego minął termin kontrolny, do którego Igor Diatłow miał nadać depeszę na swoją uczelnię, rodziny zaginionych zaczęły się niepokoić. Władze nie przejęły się jednak podejrzaną sytuacją, wierząc w kompetencje kierownika. Dodatkowo uspokajał ich Jurij Judin, który twierdził, że Diatłow rozważał przesunięcie kontroli na 16 lub 17 lutego.

Na nic zdawały się rozpaczliwe prośby jego najbliższych. Skutek przyniosły dopiero telefony siostry Aleksandra Kolewatowa, która poinformowała o zaginięciu jego pracodawcę – moskiewski Instytut nr 3394. Poszukiwania rozpoczęto ponad 3 tygodnie po śmierci turystów.

Igor Diatłow (po lewej) patrzy, jak Dubinina żegna się z Yudinem (w środku), który jako jedyny przeżył wyprawę

Tragiczna śmierć 9 osób – wstrząsające śledztwo

26 lutego ekipa ratownicza odnalazła namiot grupy Diatłowa. Oczom śledczych ukazało się kompletne pobojowisko. Fakt, iż obóz był pusty, a wewnątrz znajdowały się niemal wszystkie zapasy żywności i ubrania, dezorientował poszukiwaczy.

Dzień później ratownicy dotarli do lasu na dole zbocza. Pod cedrem ujrzeli pozostałości małego ogniska oraz dwa ciała. Ofiary były bose, odziane tylko w bieliznę. W drodze powrotnej do namiotu odnaleziono zwłoki Diatłowa i kolejnych dwóch członków wyprawy. Przed śmiercią prawdopodobnie próbowali oni powrócić do namiotu.

Sekcja wskazała, że wszyscy zmarli z powodu hipotermii. Jedna z ofiar miała lekko pękniętą czaszkę. Tydzień później odkryto kolejne ciało, a na początku maja pozostałe trzy. Tym razem obrażenia były jednak zdecydowanie poważniejsze – całkowicie strzaskana czaszka, zgniecione klatki piersiowe, ślady poparzeń, brak gałek ocznych czy ubytki w szczęce.

Według ekspertów, trójka znaleziona w jarze, zmarła później niż pozostali. Na miejscu odnaleziono pocięte gałązki z choinek, notes i prowizoryczne posłanie, które izolowało zmarłych od ziemi.

Śledztwem kierował prokurator Lew Iwanow. W jego trakcie pod uwagę brano kilka wariantów. Jeden z nich wzbudził podejrzany niepokój wśród radzieckich władz.

Zagadka z Przełęczy Diatłowa – winne wojsko ZSRR?

Teoretycznie każda z wersji miała jakiś sens. W sytuacji, w której sprawa wydaje się tak niedorzeczna i pogmatwana, należało więc rozważyć wszelkie możliwe opcje.

Lud Mansów lub eskadron śmierci i brutalne morderstwo?

Początkowo teoria, jakoby grupa Igora Diatłowa zginęła z rąk Mansów, była według śledczych najbardziej prawdopodobna. Uważano, że wtargnięcie na tamte tereny mogło rozwścieczyć dziki lud. Dodatkowo stwierdzono, że studenci być może nieświadomie rozbili obóz na terenie świętej góry tubylców.

Warto jednak zauważyć, że w tamtym okresie władze radzieckie były do Mansów nastawione wyjątkowo negatywnie. Przy teorii upierano się pomimo, iż lud ten uchodził za pomocny i przyjazny wobec turystów. Dodatkowo najzwyczajniej brakowało dowodów na to, że incydent na Przełęczy Diatłowa był ich sprawką.

Pod uwagę brano także tzw. eskadron śmierci, czyli żołnierzy tropiących zbiegów z okolicznych łagrów. Ci mogli wziąć turystów za uciekinierów. Teoria również nie znalazła jednak potwierdzenia.

Siemion Zołotariow wraz z innymi uczestnikami wyprawy siedzi i odpoczywa
Źródło: Domena publiczna/dyatlovpass.com

Lawina lub inne zjawiska naturalne

Według wielu ekspertów przyczyny tragedii należało doszukiwać się w przyrodzie. Śpiących w namiocie turystów miała zbudzić lawina górska. Uciekli więc w popłochu, gubiąc orientację w terenie. Inna hipoteza mówiła o nagłym zsunięciu się tzw. deski, czyli sporego fragmentu lodu. To wyjaśniałoby obrażenia, jakie odkryto na części ciał.

Teren, na którym studenci rozbili swój obóz, był jednak stosunkowo płaski. Lawina śnieżna nie stanowiła więc realnego zagrożenia.

Pod uwagę brano także atak dzikich zwierząt, a nawet masakrę dokonaną przez yeti. Obydwie hipotezy jednak odrzucono – teren góry był niezamieszkały przez zwierzynę która, gdyby faktycznie tam występowała, spałaszowałaby ciała ofiar przed znalezieniem ich przez ratowników.

Interwencja KGB – szpiedzy w Grupie Diatłowa?

W pewnym momencie wśród opinii publicznej wzięto pod uwagę możliwość, jakoby wyprawa w góry Uralu miała na celu pozyskanie cennych informacji dla Amerykanów. Okolice Przełęczy Diatłowa należały bowiem do tajnych oddziałów wojskowych.

Życiorysy niektórych ofiar, głównie Siemiona Zołotariowa, wzbudzały podejrzenia, że młodzi ludzie mogli przejść na stronę wroga. Karą za zdradę było morderstwo z ramienia służb, które upozorowały tragedię.

Nieudany eksperyment rakietowy – najbardziej prawdopodobna opcja?

Feralnej nocy w okolicy zbocza góry Chołatczachl miały mieć miejsce tajne testy rakietowe. Uczestnicy innych wypraw w okolicy Otortenu relacjonowali później, że na niebie widzieli dziwne kule ognia. Rozbłyski były tak jasne, że rozświetlały niebo tak mocno, jak słońce. Te opisy potwierdziło kilkanaście osób.

Eksperci przyznawali po latach, że obrażenia zewnętrzne i dróg oddechowych, jakie nosiły ciała Igora Diatłowa i innych turystów, mogły powstać jedynie w wyniku oddziaływania fali uderzeniowej.

Według relacji świadków oraz rodzin, które dokonywały identyfikacji zwłok, barwa skóry ofiar była nienaturalnie brązowa. Powodem mogło być napromieniowanie po eksplozji rakiety. Co więcej, badanie śladów radioaktywności wskazało, że ubrania podróżników były skażone. 

W pewnym momencie śledztwa prokurator Lew Iwanow oraz jego najbliżsi współpracownicy skłaniali się najbardziej właśnie ku tej hipotezie. Szef śledztwa udał się więc z wnioskami do jednego z partyjnych sekretarzy.

– [Sekretarz] wydał kategoryczne polecenie: absolutnie wszystko zakonspirować, opieczętować, oddać do służb specjalnych i zapomnieć o tym – mówił po latach Iwanow, który w oficjalnym raporcie jako powód śmierci turystów wymienił “działanie potężnej siły”. Dlaczego władze zareagowały na prawdopodobne rozwiązanie zagadki właśnie w taki sposób? Wnioski wyciągnijcie samodzielnie.

Ekipa poszukiwacza znalazła w śniegu namiot zaginionej grupy. Jedna z jego ścian jest rozcięta.
Źródło: Soviet investigators/domena publiczna

Tragedia na Przełęczy Diatłowa – czy kiedykolwiek poznamy prawdę?

Śledztwo zamknięto kilka miesięcy po koszmarnych wydarzeniach. Dokumenty utajniono na 50 lat, a sprawa wzbudzała coraz więcej wątpliwości. Pogrzeby ofiar zgromadziły tysiące osób, które nie tylko pragnęły pożegnać młodych podróżników, ale i wesprzeć pogrążone w żałobie rodziny.

Dla większości z nich tragiczne wydarzenia z przełęczy nazwanej imieniem Igora Diatłowa były końcem znanej im dotychczas rzeczywistości. Niemal wszyscy zrozumieli, że partia i komunizm dalekie są od ideałów, którymi na co dzień karmiła ich propaganda.

Temat był przez lata analizowany przez pasjonatów sprawy oraz dziennikarzy śledczych. Nadzieję na rozwikłanie zagadki dała pierestrojka, czyli okres reform Rosji na przełomie lat 80. i 90. Kolejne dekady rozważań i kilkukrotnie wznawiane dochodzenia nie przyniosły jednak żadnego przełomu.

Tragedia na Przełęczy Diatłowa – FAQ

Co wydarzyło się na Przełęczy Diatłowa? Poznaj odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!

Co się stało na Przełęczy Diatłowa?

Na Przełęczy Diatłowa doszło do tragedii, w której zginęło 9 radzieckich turystów z grupy Igora Diatłowa. Tajemnicze wydarzenia miały miejsce w nocy z 1 na 2 lutego 1959 r. Nie przeżył nikt, a sprawy nigdy nie wyjaśniono.

Kim był Igor Diatłow?

Igor Diatłow był podróżnikiem oraz studentem piątego roku Wydziału Radiotechnicznego na Uralskim Instytucie Politechnicznym. To właśnie on był kierownikiem feralnej wyprawy na przełęcz, którą po tragedii nazwano jego imieniem.

Kto należał do grupy Diatłowa?

Grupę Diatłowa stanowili przede wszystkim młodzi studenci Uralskiego Instytutu Politechnicznego. Kilkoro z nich pracowała w państwowych zakładach atomowych lub wojskowych. Wyprawa liczyła 10 osób (podczas tragedii 9).

Kiedy wydarzyła się tragedia na Przełęczy Diatłowa?

Do tragedii na Przełęczy Diatłowa doszło w nocy z 1 na 2 lutego 1959 r. na zboczu góry Chołatczachl w górach Uralu.

Michał Nieckarz
Pisanie to nie tylko moje hobby, ale i pomysł na przyszłość. Tworząc teksty, poszerzam swoją wiedzę i świetnie się bawię. Kocham sport, czytam dużo książek i nie lubię opóźnionych pociągów. Uważam też, że Marcin Prokop powinien mieć swój talk-show - oglądałbym.
error: Treści są zabezpieczone!