WYNIKI KONKURSU SKLEPU SPY SHOP I SERWISU PIES.PL CZ.3

To trzecia i ostatnia część prac nadesłanych na konkurs pt.: „Gdyby Twój pies mógł chadzać własnymi drogami, gdzie by się udał i w jakim celu?”. Do wygrania był precyzyjny lokalizator dla zwierzaków Tractive TRATR1.

Jak wspominaliśmy wcześniej, jurorzy mieli problem z wybraniem tylko jednej pracy, dlatego postanowiliśmy wyróżnić niektóre prace, umieszczając je na naszym blogu. Mogliśmy nagrodzić tylko jedna pracę, lecz odzew był tak duży, że w przyszłości na pewno stworzymy jeszcze więcej konkursów z atrakcyjnymi nagrodami. Gratulujemy oryginalności i kreatywności wszystkim autorom i zapraszamy do lektury!

lokalizator GPS dla psa

Praca Pani Natalii P.:
„Gdyby moja sunia rasy owczarek niemiecki mogła iść własną ścieżką, bez wahania pobiegła by do agencji modelek, pozować do zdjęć albo wziąć udział w pokazie mody. Znajomi się śmieją, że choć jest ogromna i powinna być psem obronnym, to jest raczej psem ozdobnym. Jest długowłosa, więc trzeba ją regularnie czesać, a to sprawia jej straszną frajdę. Przed takim pokazem fryzjerzy i charakteryzatorzy profesjonalnie zadbaliby o jej urodę, z czego byłaby szczęśliwa. Zapewne dumnie siedziałaby przed lustrem i bez jednego szczeknięcia poddawała się wszelkim zabiegom upiększającym. Jednak największą radość dałoby jej pozowanie przed obiektywem. W domu często robimy jej zdjęcia, a ona potrafi godzinami wdzięczyć się przed obiektywem. Przejście po wybiegu to już spełnienie marzeń. Wystrojona w piękną suknię z gracją kroczyłaby po wybiegu rozsyłąjąc uśmiechy. Wiem, że ta wycieczka to jej marzenie…”

Praca Pani Karoliny N.:
„Pierdolot jest suczką niewidomą od urodzenia. Wada genetyczna- nie wykształciły się gałki oczne. W niczym jej to jednak nie przeszkadza i jak nikt inny potrafi urządzać sobie samowolne piesze wycieczki. Jednym słowem – pies z zamiłowaniem do wiecznego giganta. A jaka byłaby jej wymarzona wycieczka? Z całą pewnością chciałaby wcielić się w Pieseł-Hooda i napadać na mięsne sklepy. Na bank podzieliłaby się też z innymi biednymi psami- kiełbożercami, bo co jak co ale Pierdolot nie widzi żadnego problemu.”

Praca Pani Julity M.:
„Nazywam się Loki i jestem foksterierem szorstkowłosym. Chciałbym wam opowiedzieć historię, która wydarzyła się całkiem niedawno. Będąc w lesie na wycieczce z moją mamą, oddaliłem się od niej nieco. Po 5 minutach szukania jej byłem zrozpaczony, że nie mogę jej znaleźć. Jednak po chwili usłyszałem jakieś „kroki”. Podeszła do mnie Pani Sarna i zapytała, dlaczego jestem taki smutny. Opowiedziałem jej, co się stało. Pani Sarna bez chwili wahania postanowiła mi pomóc. Zawołała Pana Wróbla, który szybko poleciał na poszukiwania mojej mamy. Wrócił do nas po kilku minutach i powiedział, że moja mama szuka mnie po całym lesie i bardzo się o mnie martwi. Ćwierknął jej do ucha, że jestem cały i zdrów. Pani Sarna wraz z Panem Wróblem odprowadzili mnie na ścieżkę, na której czekała na mnie uśmiechnięta mama. Jak widać wszystko skończyło się dobrze, a od tamtego dnia często odwiedzam mych leśnych przyjaciół.”

Praca Pani Katarzyny K.:
„Mój wspaniałomyślny pies na pewno udałby się w pierwszej kolejności do parku Kolibki w Gdyni ponieważ jest jego wielkim fanem poprzez wspaniałe spacery, na które chodzimy z naszymi czworonożnymi przyjaciółmi i ich właścicielami. Poprzez treningi Frisbee, które dają mojemu Feniksowi wiele frajdy i są jego jednym z dwóch ulubionych sportów. Zawsze gdy Fenio widzi dyski marzy o ich łapaniu i dlatego pierwszym punktem wyprawy mojego psa byłby właśnie ten park. Kolejnym punktem wycieczki byłby Hipodrom, gdzie ja wraz z Feniksem trenujemy Flyball jest to drugi sport szczególnie preferowany przez niego 😉 Bieganie przez hopki i przynoszenie piłeczki z boksu jest dla niego fajną rozrywką ponieważ, gdy tylko widzi torek Flyball-owy jest nakręcony i ma ochotę pobiegać. Jak to oczywiście borderek ma bzika na punkcie piłeczek 😉 i z wielką chęcią mi je przynosi co jest jednym z wielu elementów tego fascynującego i bardzo mało znanego sportu w Polsce 🙂 Kolejnym punktem myślę, że mógłby być sklep zoologiczny, gdzie wpadłby po jakieś smakowite kąski.

Przekupił by Panią kasjerkę jakąś sztuczką bo “za smaczka zrobię wszystko bo tak bardzo lubię podjadać” 😀 Nie omieszkał by także w trakcie swojej wycieczki odwiedzić swojego psiego przyjaciela Isaaca, z którym harce po lesie to ich największa rozrywka. Wspólne zabawy szarpakiem i uwielbiane przez nich piłeczki. Bo przecież jak tu można nie odwiedzić swojego przyjaciela w tak ważnej sprawie jaką jest wspólna zabawa 😛 A ostatnim punktem podróży był by ukochany domek ponieważ Feniks nie widzi nikogo innego poza swoją Panią, w którą jest wpatrzony i kocha ją bezgranicznie. Myślę, że nie wyobraża sobie beze mnie swojego życia bo z kim mógłby się bawić i trenować ;)”

Praca Pani Eweliny R.:
„Cześć wszystkim! Nazywam się Berni, rasa berneński pies pasterski, mam 8 miesięcy. Moja pańcia bardzo mnie pilnuje, żebym nie wychodził poza ogrodzenie, ale ja tylko czekam, żeby bramka była choć na sekundę otwarta i już mnie nie ma! A jak już ucieknę to robię się głuchy i nic nie słyszę… Przecież ja tylko chcę się pobawić z dziećmi sąsiadów a pańcia tego nie rozumie i cały czas powtarza, że kiedyś wpadnę pod samochód. A ja tak bardzo lubię wychodzić do 1,5 rocznego Kubusia, którego uwielbiam lizać i grać z nim w piłkę. Czasami też chodzę odwiedzić owczarka niemieckiego Jerrego, ale on chyba mnie nie lubi, bo zawsze na mnie szczeka. Pańcia nie zabiera mnie na spacery w okolicach mojego domu, bo uważa, że nie powinna mnie uczyć przechodzenia przez ulicę, żebym później tam nie uciekał. Dlatego na spacery zabiera mnie samochodem, a jak już poczuję tą wolność – to mam ochotę być wszędzie w jednej sekundzie, no i właśnie z tego powodu moja pani nie pozwala mi chodzić bez smyczy, a ja tak bardzo chciałbym zwiedzić cały świat!”

Praca Pani Alicji B.:
„Znając swojego sierściucha, poszłaby tam gdzie „zapachy poniosą”.
Przypuszczać bym mogła również, że udać by się mogła nad Stawy Echo w Zwierzyńu.
Dlaczego tam? Ponieważ, byliśmy tam wszyscy na wakacjach. Jest tam świetnie, pies był wzniebowzięty.. staw do kąpania, piach do kopania,
a dodatkowo jest tam Roztoczański Park Narodowy, gdzie jest pięknie! Dla psa bomba, nowe miejsce, nowe zapachy, długi spacerek, a potem wylegiwanie się nad stawami i kąpiel w nich, przy okazji również poznanie Psijaciół.
Uważam, że mogłaby tam przyjść w swojej zacnej podróży, ponieważ widać było, że tamtym razem świetnie się czuła, bawiła i dobrze się odnajdowała w nowym miejscu.”

Praca Pani Doroty P.:
„Jestem Niger mam 3 lata
pędzę zwiedzić kawał świata.
Jestem miksem beagle z husky,
zwiedzę domy, rzekę, laski.
Mam pogodę wymarzoną:
ciepło – deszczem okraszoną.
Każdy zapach w nos paruje,
wielką ekscytację czuję!
Pędzę, pędzę jak szalony,
najpierw lecę między domy.
Tutaj z Bellą – z CTR’em
pogonimy za rowerem.
Pusio mnie ogonem wita,
Haszczak wyje jak kobita,
woła mnie – niestety z boku
jego sąsiad jest w amoku.
Gryzie, warczy – szkoda czasu!
Lepiej pędzę już do lasu!
Z wiewiórkami obiad zjemy,
dziś to samo spożyjemy:
zielone szyszki, kwiat dzikiej róży…
pyszne, zroszone, świeżo po burzy!
A z pełnym brzuszkiem biegiem do błota.
Z radości powyję sobie na kota!
I chlup! Do rzeczki popływać troszkę…
Właśnie wyczułem jakąś kokoszkę!!!
Gonię więc tropem, co tam pływanie,
niech futro w błocie sobie zostanie!
Pędzę i pędzę a kokoszki brak.
Już w kilkaset metrów urwał się ślad!
Na mojej drodze za to jest dzik!
Nagle rozlega się głośny krzyk!
To ja tak krzyczę! Groźny, dziki zwierz!
Tamten widocznie uwierzył w to też!

Wziął nogi za pas, ja w drugą stronę –
groźny zwierz lecz z podkulonym ogonem.
Ukryłem się w krzakach i znów jest czadowo,
to krzaki porzeczki – jest słodko, kolorowo!
Po takich atrakcjach przydaje się strawa.
Myślę, że na dziś kończy się zabawa.
Chcę wracać do domu drogą dobrze znaną…
A co to? Spotykam paczkę ukochaną!
To Darwin z Newtonkiem – dwa słodkie whippety,
harcują po łące całkiem jak cywety!
Dołączam się do nich i razem wracamy,
potem na poduszkach słodko zasypiamy.”

Praca Pani Kingi C.:
„Każdy właściciel myśli, że zna swojego psa, wie jak reaguje na różne rzeczy. W moich oczach Cookie był wrażliwcem, który wymaga pomocy człowieka by przeżyć. Traf chciał, że wystraszony burzą uciekł. Nie było go prawie 2 miesiące i wrócił. Zmęczony, trochę wychudzony, ale szczęśliwy. Wtedy siadł na schodach, położył mi głowę na kolanach i zaczął opowiadać:
– Tamtego wieczoru coś nagle wybuchło jakby. Chciałem się obronić więc biegłem przed siebie i dalej i dalej. Czasem słyszałem kolejne wybuchy. Potem zmęczony, wystraszony i mokry zasnąłem. Myślałem, że tak jak zwykle rano po mnie przyjdziesz i weźmiesz na spacer, dasz jedzenie. Nastał ranek, a Ciebie nie było… czekałem, chodziłem, węszyłem, piłem wodę z jakiejś sadzawki w lesie, nawet zjadłem jedną wiewiórkę, ale Ciebie nie było. Stwierdziłem: jestem wolny, mogę robić co chce. Nikt już mi nie będzie kazał schodzić z kanapy, dawać łapy i nie skakać z radości. Pomyślałem, że jestem najszczęśliwszym psem na świecie. Mogłem robić wszystko.

Ale gdy chciałem spać zaczęło mi brakować tej kanapy, na której nie pozwalałaś mi leżeć, twojego dotyku, gdy podawałem ci łapę i nie chciało mi się wcale skakać z radości. Było mi smutno. Zacząłem cię szukać. Szukałem światła, zobaczyłem w oddali domy, ale to nie był mój dom. Zacząłem robić kółka, coraz większe, polowałem by przeżyć, piłem wodę z kałuży, słabłem. Aż w końcu usłyszałem znajome szczekanie psa sąsiadów, była noc, wkradłem się na podwórko i zasnąłem. Bezpiecznie, jak nigdy. Ile mnie nie było? – 51 dni. Wiesz ile to jest? – 80 misek z jedzeniem? – 102! – A co Ty robiłaś? – Szukałam Cię. Myślałam, że sobie nie poradzisz. Więcej mi nie uciekaj. Nie będę. Wiesz ludzie mówią, że wszędzie dobrze w domu najlepiej. Chyba nigdy nie mieszkali na moim podwórku.

Praca Pana Moniki K.:
„Tola wędrowała przez stary park. Merdający ogon, śmiejący się pysk, lekkim krokiem poruszający się na smyczy pies. – Ostatnio była taka grzeczna – pomyślałam i postanowiłam odpiąć smycz – A niech trochę pogania luzem. Tola jak zwykle wystrzeliła przed siebie, pobiegła kilka metrów i zatrzymała się. Podniosła głowę do góry i pojawił się wyzywający błysk w oczach. Ludzie zawsze w końcu popełniali ten błąd. W mgnieniu oka ruszyła pędem do mijanego chwilę temu śmietnika. Przecież nawet goniąc piłkę, każdy pies wyczułby tę wspaniale pachnącą kanapkę! Przełykając w pośpiechu, kątem oka dojrzała mały, prędko poruszający się obiekt. W takiej sytuacji mogła zrobić tylko jedno – skoro coś ucieka, należy to gonić. Zaciągnęła nosem powietrze i już wiedziała – zabawa w polowanie na wiewiórki! Ruszyła za zwierzakiem. Niestety, te małe sprytne stworzonka tak sprawnie wspinają się na drzewa, że Tola musiała odpuścić. Rozejrzała się dookoła. Gęste zarośla, przekopana przez dziki ziemia.

Zaraz, zaraz, przekopane przez DZIKI? Polowanie na wiewiórkę się nie powiodło, może w takim razie uda się wytropić dzika? Przystawiła nos do ziemi i zaczęła węszyć. Świat zapachów jest niesamowity, można się w nim zatracić całkowicie! Ruszyła po tropie. – O, a tu niedawno przebiegał kot, może go znajdę, gonić kota to jeszcze fajniej niż gonić piłkę! – pomyślała i obrała nowy kierunek. – Tola! Tola wróć!- krzyczałam spanikowana, przewidując że czeka mnie całe popołudnie poszukiwania psa po okolicy.”

Praca Pani Kingi T.:
„Gdyby mój pies mógł chadzać własnymi drogami,
obrałby te z atrakcjami.
W pierwszej kolejności udałby się nad wodę
przeżyć jakąś ciekawą przygodę.
Pływanie pomiędzy kaczkami to super sprawa,
nikomu innemu to nie wypada.
Później kopałby dołki w piasku,
a potem udał na spacer do lasku.
Z lasku na polanę by zawędrował,
i z sarenkami pospacerował.
Na wyścigi z lisem by się chętnie umówił,
nowe smakole u dzika zamówił.
Noc by spędził pod gwiazdami,
rozmawiając z bażantami.
Z rana jednak próbował by wrócić do domu,
tyle stresu nigdy nie życzę nikomu.
Rozglądać mógłby się na wszystkie strony
zaraz szukaniem drogi byłby zmęczony.
Żeby uniknąć takich wycieczek
robię mu zawsze dużo babeczek.”

Praca Pani Oli T.:
„Borys udałby się do opery. Opera sprawia że staje się zahipnotyzowany! A gdy słyszy melodię zaczyna wyć 😀 Często udajemy że jesteśmy aktorami i całą rodziną , łącznie z Borysem w 100% wcielamy się w rolę . Borys czuje się wtedy doceniony , szczęśliwy i czuję się członkiem rodziny . W końcu muzyka czyni cuda :)”

Praca Pani Grażyny K.:
„Co by tu dzisiaj porobić? Zjeść kapcie, obsikać kanapę czy… Zaraz zaraz drzwi są uchylone! Patrzę w prawo – pusto, patrzę w lewo – pusto, nie zastanawiam się dłużej wybiegam i biegnę co tchu przed siebie, żeby mnie nie złapali. Dobiegam na polanę, zatrzymuję się by złapać trochę tchu i odpocząć. Ale zaraz zaraz – i co teraz? Co by tu zrobić bez Państwa? O nie! A co z moim jedzeniem? Kto mi da jeść? brzuszek głodny! Zmęczyłem się i zgłodniałem od tej ucieczki! Zaraz zaraz czy ja czuję… tak tak to jakieś pyszne mięsko. Idę sprawdzić. O stoi takie coś z drzwiczkami, ale zamknięte, z dużą rurą na górze skąd leci dym i tak pięknie pachnie. Ale jak się dostać do tego mięska? Jedzenie zawsze jest w misce łatwo dostępne a to nie! Oj ktoś idzie, o nie chcę do moich Państwa. Ale miły ten Pan, uśmiecha się do mnie. -Wędzę mięso na święta, pewnie też byś chciał? Mówi do mnie, ale się tylko uśmiecha i nie otwiera tych cudownych drzwi. -No już wracaj do swojego domu, mięso nie jest gotowe, poza tym jest gorące, uciekaj!!! I zamknął za mną bramę, a ja zostałem sam, jeszcze bardziej głodny. Chyba muszę jednak wrócić, przecież psem myśliwskim to ja nie jestem. W domu na pewno dostanę miskę dobrego jedzonka.”

Praca Użytkownika Redav:
„Mój pies udałby się do krainy spowitej niekończącym się zapasami żywności. Niestety, nie wiem, gdzie dokładnie ona się znajduje, bo nie mam GPSa, którym mogłabym go namierzyć, ale jestem pewna, że tam chadza, bo jak inaczej wytłumaczyć, że jest na diecie, a wagi wcale nie traci? To jedyne rozwiązanie. A w jakim celu by się tam udał? Oczywiście – konsumpcyjnym. Raczyłby się suszonymi tchawicami, którymi wybrukowane są tam ścieżki, podgryzał rosnące na krzaczkach kabanosy. Od niechcenia oblizywałby ogromne kości, stanowiące element konstrukcyjny budynków w tej krainie. Popijałby mleko z rzeki i wcale by nie uciekał do domu podczas deszczu – zwłaszcza, że w tej krainie pada żółtkami z jajek. Do tej krainy poszedłby jednak przede wszystkim aby pracować – zająłby się „sprzątaniem”: kawałków ciastek rozrzuconych po ulicach, niedbale pozostawionych kanapek.”

Praca Pani Pauliny W.:
„Mój pies, gdyby tylko mógł chodzić własnym drogami, z całą pewnością udałby się nad jezioro. Być może trochę by tam popływał – ale to na pewno nie byłby główny cel wycieczki. Otóż największą frajdą nad jeziorem jest wchodzenie do wody, a następnie wypuszczanie z pyska piłki lub patyka, ewentualnie kamienia, dokładnie po to, aby gdy tylko spadnie pod wodę, wsadzić w ślad za tym przedmiotem łeb i go wyciągnąć. Następnie należy się otrzepać, wyjść z wody, znów się otrzepać, pokręcić na piasku w kółko, położyć, wypuścić zdobycz z pyska, wziąć ją znów, wrócić do wody i cały proces powtórzyć. Przy okazji można się napić z tej wspaniałej miski o niewyczerpalnych pokładach. A więc nie mam wątpliwości – wyprawa nad jezioro w celu nurkowania! A jeśli nie miałby akurat ochoty na zabawę, to udałby się tam po to, aby po prostu usiąść, a następnie położyć się w wodzie i tak trwać, zrywając się na widok jakiegoś wodnego ptaka, aby poszczekać i wrócić do „nicnierobienia”.”

Praca Pani Izabelli P.:
„Nie mam wątpliwości, że mój pies jest rodzajem wędrowca, wiecznego tułacza. Po pierwsze dlatego, że znalazłam go na ulicy i kiedy wyśledziłam jego historię za pomocą chipa dowiedziałam się, że porzucony jako 2-3 miesięczny szczeniak przeżył na ulicy jesień i zimę, co świadczy o jego niezłomnym charakterze i sprycie. Po drugie widzę to ilekroć zasypia, łapy najpierw drgają nieznacznie a potem biorą rozbieg i już pędzą przed siebie w szaleńczym biegu gdzieś po wyimaginowanych łąkach, gonią ptaki, łapią wiatr w żagle sterczących podpalanych uszu 😉 Na początku gdy go znalazłam mój pies był tak doświadczony głodem, że podkradał mi surowe ziemniaki i potrafił przegryźć karton z mlekiem.

Ale mimo to nadal każdy spacer to dla niego wielka przygoda – wybiega jak oparzony, gna przed siebie, próbuje łapać ptaki podskakując niezdarnie, zaczepia wszystkie psy przymilając się do nich niezależnie od ich nastawienia i wyciąga zmrużone oczy do wiatru wciągając zachłannie mokrym nosem wszystkie niesamowite wonie. Boję się, że zwabiony nowym zapachem czmychnie mi kiedyś i znów będzie skazany na tułaczkę. Na razie udało mu się tylko czmychnąć na klatkę i zwiedzić blok, na szczęście w porę wytropiliśmy go na 10-tym piętrze jak nawiązywał przez drzwi przyjaźń z jakąś suczką. Ale to pies wagabunda, eksperymentator, wiem, że ulice i alejki wołają go niczym syreny morskich żeglarzy – chodź! Zobacz ile tu nowych woni, ile tu czeka atrakcji. Przybywaj! Dalej! Pod wiatr!”

Praca Pani Wiktorii M.:
„Raz z rana właścicielka suczki Sary wyszła do pracy. Biedny, samotny pies nie miał co robić, potwornie mu się nudziło. Suczka postanowiła więc, że uda się na małą wycieczkę. Wyskoczyła przez uchylone okno domu (jednopiętrowgo) i poszła nad Wisłę. Było to latem, bardzo upalnego dnia, więc pies wskoczył do wody i przepłynął na drugi brzeg, gdyż poziom wody nie był zbyt wysoki. Sara postanowiła przejść się po mieście. Była pora obiadu, więc suczka poczuwszy zapach dobiegający z pobliskiej restauracji, szybko tam pobiegła. Przy jednym ze stolików zauważyła resztkę spaghetti na ziemi, zjadła przekąskę i poszła dalej. Po drodze wstąpiła do pobliskiego parku, nastraszyła grupę gołębi, a jakiś staruszek, który je karmił, odgonił ją laską. Był serio zły. Zniesmaczona Sara pobiegła z powrotem nad Wisłę, ale wychodząc z wody zobaczyła kota i pognała za nim daleko, daleko. Wtem zobaczyła swoją Panią wracającą z pracy, podbiegła do niej. Właścicielka psa zdziwiła się trochę, ale w końcu wzięła psa i wróciła do domu. Tam na czekała na Sarę duża niespodzianka. Kosz pełen smakołyków specjalnie dla niej (z okazji urodzin). Uszczęśliwiony pies pomyślał sobie, że to był naprawdę wspaniały dzień.”

Praca Pani Moniki D.:
„Kot. Czuję kota. Był tutaj! Biegnę, biegnę… znowu kot! Ale inny. Dobrze pachnie. Jedzenie? Oooo…skarpetka.
Zapewne takie myśli pojawiają się w głowie mojego psa za każdym razem, gdy wybiera się na samotną
wędrówkę. Nawet stara, nagryziona zębem czasu (i psim również) skarpetka jest dobrym powodem, by udać
się niewiadomogdzie i niewiadomo po co, ale…na psiego anioła, cóż to jest za droga! Na szczęście przed
podróżą dookoła świata powstrzymuje go mocna smycz.
A gdyby? Gdyby było inaczej…?
Pogoda tego dnia jest nieważna. Właściwie, ona nigdy nie jest ważna. Nie dla psa. Liczy się życie, a nie jego
okoliczności. Mój pies wyrusza więc przed siebie nie zaważając na nic i na nikogo (a już na pewno nie na
mnie). Biegnie, bo dla niego poruszanie się wolniej niż szybkim kłusem jest stratą czasu. Czasem przyśpiesza,
bo po co być później, skoro można szybciej. Mija przechodniów i co jakiś czas wkłada przygodnemu
człowiekowi łeb do torby, żeby sprawdzić czy na pewno nie ukrywa się tam kot. Gdy okazuje się, że nie to
biegnie dalej, trochę rozczarowany, ale nadal z głęboką wiarą, że w następnej torebce znajdzie to czego
szuka.

I w końcu ukazuje się cel wędrówki. Przyśpiesza, bo co jeżeli ucieknie…? Co jeśli nagle zniknie? I jest. Wskakuje. Wszystkie kaczki uciekają, a on radośnie pływa w niezwykle brudnej i śmierdzącej wodzie. Wołam z oddali. Jestem jednak tak daleko, że nie ma to żadnego znaczenia. A ja nie jestem pewna, w którym jeziorze tym razem relaksuje się mój pies. ”

Dziękujemy wszystkim za udział i zapraszamy na kolejne konkursy. Do wygrania są produkty z oferty Spy Shop, w tym trackery GPS, alkomaty, gadżety szpiegowskie.

error: Treści są zabezpieczone!