Tanatoturystyka, czyli ciemna strona podróżowania śladami śmierci

Długo wyczekiwany wypoczynek nad letnim kurortem, zimowe szaleństwa na stoku, aktywne zwiedzanie egzotycznych krajów – nie tylko takie pragnienia towarzyszą osobom, które planują wyjazd na urlop. Rodzimy Bałtyk, Mazury i Zakopane, a także zagraniczne all inclusive można zastąpić znacznie bardziej ekstremalnymi przeżyciami.

Czym jest tanatoturystyka? Ten rodzaj turystyki bazuje na podróżach do miejsc związanych ze… śmiercią. Nawet jeśli wydaje nam się to co najmniej dziwne i nietypowe, prawdopodobnie także i my uczyniliśmy miejsca śmierci celem niejednej swojej wycieczki.

URLOP NA CMENTARZU?

Auschwitz-Birkenau, Majdanek, grobowce królów na Wawelu, zamkowe sale tortur, więzienia, karne kolonie czy znane cmentarze to klasyczne kierunki podróży, w których obcowanie z szeroko pojętą ludzką destrukcją stanowi formę spędzania wolnego czasu. Dlaczego takie miejsca stają się atrakcjami turystycznymi?

Według badaczy turystyki dark tourism realizuje nie tylko funkcję poznawczą, przyswojenia historii, ale wyrasta na bazie indywidualnych motywów, nierzadko zaliczanych do grupy sacrum. Wybór odwiedzenia miejsc, które przedstawiają miejsca kaźni i katastrof, może być zatem wynikiem chęci poznania przeszłości swoich przodków (np. tych, którzy zginęli w obozie koncentracyjnym podczas II wojny światowej), potrzeby wyrażenia empatii, wiary lub hołdu pamięci.

„ŚMIERĆ CZYNI WAKACJE”

Zainteresowanie turystów tymi miejscami obserwowano od dawna, jednak dopiero w 1996 r. tanatoturystyce nadano nazwę. Termin ukuty został przez naukowców z Glasgow Caledonian University. John Lennon (zbieżność nazwisk przypadkowa;)) i Malcom Foley postanowili zbadać, dlaczego ludzie interesują się miejscami śmierci.

Specjaliści nazywają ten rodzaj turystyki małym, nieprzyzwoitym sekretem branży turystycznej. Pomimo wątpliwości natury etycznej przynosi on jednak spore zyski finansowe. Co więc odwiedzamy, by nakręcić gospodarczą machinę?

A.V. Seaton przedstawił pięć kluczowych kategorii tanatoturystyki:

  • podróże do miejsc publicznej śmierci;

  • podróże do miejsc i pomników upamiętniających zmarłych;

  • podróże do miejsc prezentujących dowody śmierci;

  • podróże do miejsc inscenizacji lub symulacji śmierci;

  • podróże do miejsc, gdzie odkryto fakt masowej lub indywidualnej śmierci.

ŚLADEM SERYJNYCH ZBRODNIARZY

Choć śmierć przeraża, jednocześnie ciekawi i fascynuje. Dlatego też rozwój tantoturystyki sprawia, że coraz częściej zaczyna ona przybierać inne formy. Na popularności w ostatnich latach zyskują miejsca zbrodni i wycieczki śladami ich sprawców.

Ciągłe zainteresowanie zabójstwem jako formą utraty życia jest związane z misterium śmierci i komercjalizacją zła. Nie bez znaczenia pozostaje popularność seriali kryminalnych, budujących – szkodliwy m.in. dla biegłych sądowych – efekt CSI. Na przestrzeni tylko ostatnich lat powstało kilkanaście filmów inspirowanych prawdziwymi historiami seryjnych zabójców, m.in. Czerwony Pająk o Karolu Kocie czy Jestem mordercą o zbrodniach domniemanego Wampira z Zagłębia. Kultowa pozostaje już seria o Hannibalu (choć ta akurat całkowicie nie oparta na faktach) czy Zodiak w reżyserii Davida Finchera.

Zabójstwo na przestrzeni wieków ewoluowało. Od formy kontroli populacji w starożytnej Sparcie, przez formę rytualnego kontaktu z bóstwem, rozrywki (np. walki gladiatorów), sposób rozwiązywania konfliktów etnicznych (np. zbrodnie ludobójstwa), aż do przedmiotu fascynacji, zainteresowania oraz chęci poznania sprawców i ich ofiar.

Jak więc dać upust swoim pragnieniom obcowania ze zbrodniarzami i ich wątpliwej wartości dokonaniami?

Pierwsze kroki w tym kierunku zaczynamy więc stawiać wraz z detektywem Horatio przed ekranem telewizora, ale wrażeń ciągle mało! Jak sobie z tym poradzić? Podążać śladem sprawców!

ZBRODNICZY LONDYN

Prawdziwym hitem wśród turystów jest zorganizowana wycieczka śladami Kuby Rozpruwacza po London Dungeon. Ponieważ do dziś nie ustalono tożsamości mordercy z Whitechapel, głównymi punktami na mapie zwiedzania są miejsca odnalezienia okaleczonych zwłok prostytutek.

W Londynie funkcjonuje także muzeum zbrodni. Jednak przedmioty z brytyjskich miejsc zabójstw mogą zobaczyć jedynie doszkalający się oficerowie Scotland Yardu. Szkoda? Nic straconego. Wystarczy udać się do kraju, w którym moda na śmierć jest znacznie większa niż na butelkową zieleń w sezonie jesienno-zimowym.

TAM, GDZIE SPEŁNIAJĄ SIĘ NIE TYLKO SNY

Amerykańska miłość do seryjnych zabójców (by przypomnieć sobie tylko setki zakochanych fanek Teda Bundy’ego) znalazła swój wyraz w stworzeniu miejsca, w którym nawet najodważniejsi poczują szybsze bicie serca. Mowa o Muzeum Śmierci w Kalifornii. Początkowo znajdujące się w kostnicy w San Diego, nie wzbudzało wielkiego zainteresowania. Oczywiście w porównaniu do tego, które wybuchło wraz z chwilą przeniesienia go do Hollywood.

Gilotyny, trumny, odcięte głowy skazańców czy worki na zwłoki – to tylko przykłady makabrycznych artefaktów czekających na gości w muzealnych salach. Nie brakuje także cyklicznych atrakcji jak coroczny konkurs na sobowtóra… Czarnej Dalii – 22-letniej Elizabeth Short, ofiary potwornej zbrodni.

Jak na amerykański liberalizm przystało, limit wieku nie obowiązuje. Dlaczego? Właściciele optymistycznie informują, że przecież i tak wszyscy umrzemy.

EUROPA TEŻ KOCHA MORDERCÓW

Podobne muzeum odwiedzić można także na naszym kontynencie. Pamiętacie sequel Milczenia Owiec? Hannibal udaje się w podróż do włoskiej Florencji i otrzymuje posadę kustosza muzeum. Czy lepszym miejscem dla niego nie byłoby Muzeum Seryjnych Morderców?

Fani zwiedzania muzeów znajdą także w Polsce miejsce, które powinno wzbudzić zainteresowanie. Muzeum Kryminalistyki w Gdańsku, jedyne tego rodzaju miejsce w naszym kraju, prezentuje m.in. zbrodniczą działalność Skorpiona – Pawła Tuchlina skazanego na karę śmierci za zabójstwo 9 kobiet.

A CO Z LEGENDAMI?

Jeżeli interesujesz się legendami miejskimi, przeczytaj nasz artykuł o 7 legendach miejskich z dreszczykiem. Może zainspiruje Cię to do poznania dramatycznych legend związanych z Twoim miastem, może – nie raz krwawych? Np. w krakowskich Sukiennicach można podziwiać nóż, którym budowniczy niższej wieży Kościoła Mariackiego zabił z zazdrości swego brata – budowniczego wieży wyższej.

Z kolei ogromny dzwon we wrocławskim kościele św. Marii Magdaleny stał się dziełem zbrodniarza, który zamordował ze złości współpracującego z nim czeladnika. Skazanemu na śmierć ludwisarzowi towarzyszył dźwięk wydobywający się z dzieła jego życia w ostatniej ziemskiej drodze.

Przez kolejne lata dzwonił przy każdej miejskiej egzekucji. Niestety – dziś pręgierz we Wrocławiu jest raczej miejscem spotkań niż historycznej refleksji.

NOWY KRAJ ZBRODNI DOSKONAŁYCH!

Nie ma kraju bez zbrodni, tak jak nie brakuje nimi fascynacji w każdym miejscu na świecie. Niejedna zbrodnia miała też miejsce w San Escobar, ale żeby się więcej o nich dowiedzieć, musimy poczekać na dalsze zacieśnianie politycznych więzi.

Sam Pablo Escobar nie powstydziłby się zapewne muzeum przedstawiającego swoje przestępcze dokonania. Rockefeller kokainy ma wszakże na sumieniu śmierć blisko 10 tys. ludzi. Zabitych swoimi lub cudzymi rękoma. Jeśli to on stworzył ten kraj, z pewnością będzie co zwiedzać!

error: Treści są zabezpieczone!