Makabra w letniskowym domku – kto zamordował rodzinę Robison?

To miały być zwyczajny letni wypad na łono natury. I taki był do czasu, kiedy w nosy wczasowiczek uderzył intensywny, słodkawy zapach zgnilizny. Źródłem tego odoru był obraz jak z najczarniejszego horroru – zmasakrowane zwłoki sześciorga członków rodziny Robison znalezione w jednym z pobliskich domków letniskowych.

Ostatnie wakacje

Na pierwszy rzut oka Robisonowie stanowili idealny przykład spełnienia „amerykańskiego snu”. Głowa rodziny, Richard był właścicielem dobrze prosperującej firmy reklamowej oraz wydawcą poczytnego pisma Impresario Magazine. Wraz z żoną Shirley i czwórką dobrze wychowanych dzieci tworzyli wzór idealnej rodziny z wyższych sfer. Praca Richarda była wyczerpującym zajęciem – mężczyzna często odbywał długie wyjazdy służbowe, podczas których brał udział w konferencjach i spotkaniach z inwestorami. Kiedy więc nadeszło lato 1968 roku cała rodzina z entuzjazmem udała się do swojego domku wypoczynkowego Summerset w pobliżu jeziora Michigan. Nie była to dobra decyzja.

Śladem odoru

Pod koniec lipca owego feralnego lata grupa młodych kobiet bawiła się w domku letniskowym niedaleko posesji Robisonów. Szampański wieczór panieński szybko został zakłócony przez ohydny zapach unoszący się w powietrzu. Po krótkim obchodzie terenu dozorca ośrodka Chauncey Bliss dotarł wreszcie do źródła smrodu, którym okazał się domek Summerset. Już pierwszy rzut oka na budynek sugerował, że coś jest nie w porządku. Przez wybite okna wylatywały stada much, swoim brzęczeniem zwiastując koszmar kryjący się w środku. We wnętrzu salonu setki tych owadów obłaziły rozkładające się zwłoki sześciorga członków rodziny Robison. Smród był tak intensywny, że wezwani na miejsce śledczy musieli założyć maski przeciwgazowe.

domek-wakacyjny-morderstwo

Oględziny miejsca zbrodni i sekcja zwłok pozwoliły na ustalenie przebiegu wydarzeń. Morderca najpierw zastrzelił Richarda siedzącego na fotelu w salonie. Następnie wdarł się do środka i zastrzelił Shirley wraz z dwójką najmłodszych dzieci – Randym i Susan. Dwóch najstarszych synów, Ritchie i Gary pobiegli do sypialni, gdzie znajdował się karabin myśliwski ich ojca. Nie dość szybko – obaj zginęli od strzałów w głowę, zanim dotarli do celu.

Zabójca nie poprzestał na samym morderstwie. Po zastrzeleniu najstarszych dzieci chwycił za ciężki budowlany młot i kilkoma uderzeniami zmasakrował zwłoki Richarda, Shirley i Susan. Następnie ułożył ofiary na środku salonu, napalił w piecu (prawdopodobnie by przyspieszyć rozkład zwłok i zatrzeć ślady), po czym opuścił domek, pozostawiając młot przy zwłokach. Przesłuchiwani mieszkańcy ośrodka i okolic zeznali, że 25 czerwca, około 21:00 usłyszeli dźwięk przypominający odgłosy wystrzałów. Data ta zgadzała się z wnioskami patologów, którzy określili przybliżony czas zgonu.

Trudne śledztwo

Od samego początku policjantom brakowało punktu zaczepienia. Ani na zwłokach, ani na młocie nie zabezpieczono żadnych odcisków palców, brakowało też bezpośrednich świadków zdarzenia. Na podstawie znalezionych łusek po nabojach ustalono, że strzały skierowane w Richarda padły z karabinu Armalite AR-7 kaliber .22. Pozostali członkowie rodziny zginęli od pocisków wystrzelonych z półautomatycznego pistoletu Beretta JetFire .25.

Na pierwszym etapie śledztwa detektywi przyjęli trzy scenariusze: mordercą musiał być albo ktoś mieszkający na stałe w okolicy, przypadkowy nieznajomy lub osoba powiązana z rodziną Robisonów. Dwie pierwsze możliwości szybko odrzucono, co skłoniło śledczych do przyjrzenia się firmie Richarda.. Tym sposobem natrafili na głównego podejrzanego – Josepha Scolaro.

Pewny (?) podejrzany

Joseph Scolaro był asystentem Richarda i zarazem jednym z jego najbardziej zaufanych pracowników. W toku śledztwa okazało się, że mężczyzna znany był w branży jako nagminny oszust działający tak sprytnie, że nigdy nie został przyłapany na gorącym uczynku.

Tym, co zaalarmowało śledczych, był fakt, że na Josepha Scolaro zarejestrowane były cztery sztuki broni – dwa karabiny AR-7 .22 i dwie Beretty JetFire .25. Mężczyzna twierdził, że jedną Berettę podarował Richardowi Robisonowi, karabiny przekazał bratu i przyjacielowi, zaś ostatni pistolet zatrzymał dla siebie. Policja sprawdziła pistolet Scolaro i karabin jego przyjaciela – eksperci ustalili, że żadna z tych broni nie została użyta do zamordowania Robisonów. Drugiej Beretty, tej rzekomo sprezentowanej Richardowi oraz karabinu danego bratu nigdy nie udało się odnaleźć.

zbrodnia-w-letniskowym-domku-policja-sledztwo

Pętla się zaciska

Kolejne etapy śledztwa rzucały coraz niekorzystniejsze światło na Josepha Scolaro. Krótko przed śmiercią Robisonów mężczyzna potroił sobie pensję i zaczął kraść pieniądze prosto z firmowego budżetu. Najprawdopodobniej nie uszło to uwadze Richarda. Sekretarka w Impresario Magazine rzekomo podsłuchała rozmowę mężczyzn kłócących się o 200 tysięcy dolarów, które zniknęły z konta firmowego. Do kłótni miało dojść tuż przed felernym wyjazdem Robisonów.

Głównie ta poszlaka sprawiła, że Joseph Scolaro stał się podejrzanym numer 1. Trwająca pięć lat publiczna nagonka kosztowała go małżeństwo i reputację, gdyż w toku śledztwa na jaw wypłynęło wiele jego machlojek. Narastające napięcie osiągnęło szczytowy punkt 8 marca 1973 roku, kiedy to Joseph Scolaro popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Przy jego zwłokach policja znalazła krótką notatkę o następującej treści:

Jestem kłamcą, oszustem i krętaczem

Poniżej widniała lista osób, które Scolaro oszukał w interesach. Na tej samej kartce znalazła się notatka, którą zmarły zaadresował do swojej matki:

Nie mam nic wspólnego z Robisonami. Jestem kłamcą, ale nie mordercą. Jestem chory i przerażony. Boże i wszyscy – proszę, wybaczcie mi.

Pan Roeberts i tajemnicza organizacja

Osoba Josepha Scolaro nie była jedynym badanym tropem. Równie interesujące wydawało się życie zawodowe Richarda, który – podobnie jak Scolaro – też miał sporo za uszami. Bliższe przestudiowanie dokumentów wskazało na liczne nielegalne interesy i przekręty. Pewne tropy sugerowały nawet kontakty z mafią oraz innymi grupami przestępczymi.

Szczególnie interesująca (i zarazem niepokojąca) wydawała się ręczna notatka znaleziona w gabinecie Robisona. Były na niej zapisane informacje na temat organizacji zwanej „Superior Table”, na której czele miał stać człowiek o nazwisku Roeberts. Na liście znajdowały się też inne personalia: Pan Richard, pan Joseph (przypuszczalnie Joseph Scolaro), pan Martin, pan Thomas i pan Peters. Wedle notatki „Superior Table” było ogólnoświatową organizacją, której celem miało być „przyniesienie pokoju i jedności wszystkim krajom świata”. W gabinecie odnaleziono również enigmatyczny list, w którym Richard zwracał się do Roebertsa zwrotem „mój ojcze”.

tajemnicza-organizacja-robison-sekta

Ten niepokojący trop nie pomógł rozwiązać sprawy. Nikt z otoczenia Richarda Robisona nie kojarzył nazwisk z notatki, nie udało się też namierzyć tajemniczego pana Roebertsa i jego organizacji. Na szeroką skalę poszukiwano i prześwietlano osoby o tym nazwisku z różnych części świata. Bezskutecznie.

Można by przypuszczać, że zarówno rzekomy pan Roeberts jak i całe „Superior Table” nigdy nie istnieli gdyby nie jeden fakt. Otóż przy ciele Richarda znaleziono medalik z podobizną św. Krzysztofa. Na jego odwrocie znajdowało się odręcznie wydrapane zdanie:

Dla Richarda, mojego wybranego syna i dziedzica, Niech Bóg Cię błogosławi. Roebert.

Ucieczka z sekty?

Morderstwo rodziny Robisonów do dziś pozostało nierozwiązane. Wiele osób do dziś wierzy, że mordercą rzeczywiście był Joseph Scolaro, zaś punktem zapalnym był konflikt na tle finansowym. Inni wskazują na mafijne porachunki, co sugerują tropy świadczące o powiązaniach Richarda ze światem przestępczym. Najbardziej niepokojąca teoria związana jest z tajemniczym panem Roebertsem i nie mniej enigmatyczną organizacją „Superior Table”. Treść listu znalezionego w gabinecie Robisona, notatka z nazwiskami i zdanie wyryte na medaliku sugerowały, że Richard mógł należeć do sekty religijnej. Może chciał się z niej wycofać, co z kolei nie spodobało się panu Roebertsonowi? Bez względu na przypuszczenia i poszlaki prawdziwa tożsamość mordercy i jego motywy na zawsze zniknęły w pomroce dziejów.

Piotr Kistela
Z wykształcenia dziennikarz, z zawodu copywriter. Pasjonat nowinek technologicznych, gier wideo i literatury fantastycznej. Czas wolny dzieli pomiędzy książką, konsolą, sportem oraz pisaniem wszystkiego oprócz przepisów kulinarnych i poezji.
error: Treści są zabezpieczone!