Jak się mieszka w tajnej, atomowej utopii?

Był rok 1825. Na mapie Ameryki Północnej pojawiało się coraz więcej miast, w tym jedno inne niż wszystkie. Nowa Harmonia. Wszystko było tam wspólne dla wszystkich rodzin – wszyscy byli całkowicie równi i po równo dzielili się dobrami, niezależnie od zaangażowania w rozwój utopijnej komuny. Eksperyment zorganizowany przez Roberta Owena trwał dwa lata, po czym rozpadł się jak domek z kart z powodu konfliktów ekonomicznych i wyznaniowych. Mieszkańcy, tak jak dobrowolnie zamieszkali w Nowej Harmonii, tak równie dobrowolnie wynieśli się z niej. Jednak nie każdy mieszkaniec zamkniętego miasta mógł sobie na to pozwolić…

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie… Siewiersk i Richland

Koncepcja zamkniętych miast została w pewien sposób wykorzystana w XX wieku przez dwa największe mocarstwa – USA i ZSRR – które swoje ośrodki atomowe otoczyły kilkusettysięcznymi miastami, szykując się do III wojny światowej. Paradoksalnie jednak były to miejsca, w których – pod względem komfortu życia – oba mocarstwa najbardziej się do siebie zbliżyły.

Richmond w stanie Waszyngton zostało zbudowane jako pierwsze – już w 1941 roku uformowano klimatyczne uliczki i eleganckie domy, niczym z amerykańskich filmów. Tylko że na kompletnym odludziu. Kampania reklamowa przeprowadzona przez firmę Du Pont pokazywała szczęśliwych ludzi i ich uśmiechnięte, białe twarze – Afroamerykanom i Latynosom do lat 60. nie ufano na tyle, żeby powierzać im tajemnice państwowe. Amerykański sen? No nie do końca… O ile sama utopijna idea supermiasta była przez władze bardzo promowana w mediach, o tyle ta wydmuszka w środku miała zupełnie inne wnętrze. W zamkniętym mieście obowiązywały dość totalitarne reguły – władze mogły kontrolować każdy aspekt życia mieszkańców, od czytania „prywatnej” korespondencji i podsłuchiwania rozmów aż do śledzenia i wyłapywania antyamerykańskich poglądów.

Richland - miasto atomowe

Nie inaczej było w syberyjskim Siewiersku założonym w 1949 roku. Rosjanie z opóźnieniem dołączyli do wyścigu nuklearnych zbrojeń, bo liczyli na to, że Amerykanie w ramach umowy sojuszniczej z II wojny światowej, przekażą im swoje plany atomowe. Tak się oczywiście nie stało, bo USA już wtedy wiedziało, że po wojnie ten okazjonalny sojusz przestanie istnieć.

Skrytka pocztowa №5

W przeciwieństwie do Stanów Związek Radziecki nie chwalił się swoimi zamkniętymi miastami – wręcz przeciwnie, były to tajne osady, które nie pojawiały się na żadnej mapie, a ich nazwy w politycznych rozmowach były skrywane pod kryptonimami. Siewiersk określany był jako Skrytka pocztowa №5 lub Tomsk-7. Ukryte pod innymi oznaczeniami były nawet nazwy ulic i numery domów.

Początkowo miasto przypominało gułag – w końcu zostało postawione rękami więźniów i jeńców wojennych sprowadzonych na miejsce przez NKWD. Panował chaos, a budowa zależna była od kaprysów różnych oprychów. Jednak nieludzkie warunki pracy sprawiły, że tworzenie infrastruktury i reaktora jądrowego nie szło zbyt efektywnie, dlatego władze postanowiły zmienić strategię.

Sprowadzono zwykłych pracowników wraz z ich rodzinami, których jednak nie uprzedzono, że igranie z uranem może skończyć się śmiertelnym napromieniowaniem. Dodatkowo zachęcono ich warunkami życia – na odległej Syberii mieszkańcy zamkniętych miast – w tym Siewierska – mieli ciepłą wodę, ogrzewanie, dobrą opiekę medyczną, a nawet sklepy z produktami niedostępnymi w innych częściach kraju, natomiast młode pary dostawały od władz 3-pokojowe mieszkania.

Seversk Kurchatova Alexey Lubkin from ru [GFDL or CC-BY-SA-3.0], from Wikimedia Commons

Nikt nie mógł jednak opuszczać miasta bez specjalnej zgody. Oczywiście surowo zabronione było też mówienie czegokolwiek na temat działalności kompleksu.

Radzieckie zamknięte miasto pojawiły się na mapach dopiero w 1992 roku z rozkazu Jelcyna, natomiast rok później doszło tam do jednej z największych katastrof nuklearnych w historii.

Jak dziś mieszka się w atomowych miastach?

Po wielkiej produkcji broni atomowej, zakończonej wraz z końcem zimnej wojny, przyszedł czas na wielkie sprzątanie. W Siewiersku niemal wszyscy, którzy pozostali zajmują się usuwaniem odpadów radioaktywnych. Nie ma tam szkół, dlatego młodzi ludzie wyjeżdżają daleko za potrójne ogrodzenie z drutu kolczastego i z dala od wieżyczek wartowniczych. Tak – Siewiersk dalej jest miastem zamkniętym i mieszka w nim 115 000 osób. Dlaczego? Luksusy są już co prawda wspomnieniem, ale życie przebiega tam jak w innych częściach kraju, a hermetyczna społeczność czuje się bezpiecznie, kiedy jest odgrodzona od świata zewnętrznego. Do miasta wciąż można dostać się jedynie ze specjalnym pozwoleniem, więc przestępczość jest bardzo niska.

Reaktor jądrowy oficjalnie został już dawno zamknięty, chociaż nad miastem wciąż często widziana jest różowa poświata nuklearnego pyłu…

Tymczasem w Richmond mieszka obecnie ponad 50 000 osób, a za sprawą szkół przenosi się do niego coraz więcej osób. Teraz to miasto nie różni się więc zbytnio od innych amerykańskich miejscowości, z tą może różnicą, że spora część mieszkańców zajmuje się usuwaniem odpadów radioaktywnych.

error: Treści są zabezpieczone!