Czy te oczy mogą kłamać?
O ile Batman zakłada na twarz maskę nocy, o tyle maską Anonymous jest twarz Guya Fawkesa, wykrzywiona w ironiczny uśmiech. Kim był Guy? Był jednym ze spiskowców, którzy w 1605 roku próbowali dokonać zamachu na króla Anglii i Szkocji – Jakuba I. Fawkes został jednak złapany i stracony razem z pozostałymi członkami ruchu oporu. Na pamiątkę tego wydarzenia w Anglii co roku pali się kukły z podobizną spiskowca, natomiast charakterystyczną maskę stworzył w 1982 roku autor komiksu „V jak Vendetta”.
Haktywiści z Anonymous uderzają najczęściej we władzę – od rządów państw, przez organizacje (szczególnie terrorystyczne), po wpływowe osoby, których poglądy wydają się być hakerom szkodliwe. Dla nich ta maska nie tylko symbolizuje anonimowość i nawiązanie do walki o wolność czy bezpieczeństwo – ale też działa jak marka, która spaja ludzi i pokazuje, że pociąga za sobą całe tłumy. Sami Anonimowi porównują swój ruch do ptaków, które lecą w kluczu – wszystkie poruszają się w tym samym kierunku, ale w dowolnym momencie każdy z nich może się odłączyć lub w stadzie może pojawić się nowy ptak. Są więc rozsiani po całym świecie – jak osobne kropki, które tworzą całą sieć.
„Witajcie obywatele świata, jesteśmy Anonymous”
Tak zaczyna się każdy film wideo udostępniany przez hakerów na ich oficjalnym kanale w serwisie YouTube. Grupa ma na swoim koncie sporo spektakularnych operacji, jednak szczególne znaczenie mają te, które wymierzane są przeciwko rządom. W czasie Arabskiej Wiosny w 2011 Anonimowi hakowali strony internetowe władzy, przeciwko której wystąpiło społeczeństwo, co na swój sposób było akcją antypropagandową. Rok później AnonymousChina zhakowali 485 stron rządu chińskiego i złamali zabezpieczenia Złotej Tarczy – cenzury chińskiego internetu, przejmując jednocześnie dane wojskowe. Dostało się też Węgrom czy nawet Watykanowi, który krytykowany jest przez Anonymous za głoszenie „zaściankowych teorii”.
Haktywiści przeprowadzili również akcję anty-ACTA, która uderzyła w strony rządowe, ministerialne i prywatne profile polityków w mediach społecznościowych, między innymi w Polsce. Po atakach w Paryżu w 2015 roku wypowiedzieli wojnę Państwu Islamskiemu (ISIS), hakując w ciągu jednej doby ponad 1000 stron i kont na Twitterze.
Wolność, świecie, w swoim necie
Kiedy George Hotz udowodnił, jak łatwo zhakować Play Station 3, Sony pozwało go do sądu i zagroziło wszystkim użytkownikom konsoli, którzy chcieliby wykorzystać złamanie kluczy. Według hakerów z Anonymous było to ograniczenie wolności i swobody przez giganta z Japonii, na co odpowiedzieli oni wykradzeniem i upublicznieniem danych personalnych i kart kredytowych, co przyniosło Sony straty o łącznej wartości 170 mln $.
W 2011 Anonymous weszli do DarkNetu – ciemnej strony internetu, zablokowali 40 serwisów z dziecięcą pornografią i udostępnili ponad 1500 nazwisk pedofilów.
Kilka dni temu wysłali wiadomość do Donalda Trumpa, nowo wybranego prezydenta USA, przypominając mu, że ma w rękach życie milionów ludzi i że Anonymous zawsze stoją po ich stronie.
Haktywiści nieAnonimowi
Wbrew pozorom Anonymous nie są pierwszą grupą haktywistów – ich najwcześniejsze operacje miały miejsce w 2006 roku – czyli około 17 lat po ataku hakerów na NASA, co było protestem przeciwko wystrzeleniu w kosmos radioaktywnego plutonu i 10 lat po stworzeniu słowa „haktywizm” przez hakerów z grupy The Cult of the Dead Cow.
Internet sprawia, że każdy jest równy. Każdy może być jednocześnie kimś, nikim, policjantem i złodziejem. Może myśleć, że jest anonimowy lub być Anonimowym. Może porozmawiać ze znajomym lub z prezydentem USA. Może być częścią systemu, tworzyć jakiś system lub obalać rządy z kanapy w salonie. W sieci można być pająkiem, a można być muchą, zaplątaną w tę sieć. Kim są Anonymous? Pająkami żyjącymi w sieci utkanej przez inne pająki, przypominając: „nie przebaczamy. Nie zapominamy. Spodziewajcie się nas”.
Szkoda, że ludzie muszą się posuwać do takich rzeczy, żeby w końcu ktoś ich wysłuchał…
Może gdyby Anonymous zaczęli bardziej współpracować z policją, więcej osób by się z nimi zgadzało. Wiecznym robieniem władzom na złość dużo nie zmienią.
Wreszcie ktoś, kto potrafi coś zrobić, a nie tylko składa obietnice bez pokrycia. Anonymous nic nie obiecują, oni od razu przechodzą do rzeczy i działają. Powinniśmy im dziękować i nie pozwolić, aby nazywano ich przestępcami.
W erze Internetu tylko oni mają jakąkolwiek szansę coś zmienić. Technologia jest wszędzie i jeżeli nie nauczymy się z niej korzystać, rząd będzie już zawsze robił nas w balona.
Anonimowi twierdzą, że stoją murem za ludźmi, ale czy nie widzą, że ich działania także dzielą społeczeństwo? Ludzie urządzają protesty, nie tylko na ulicach, ale i w Internecie. Dochodzi do wielu konfrontacji pomiędzy ich zwolennikami a przeciwnikami. Dobrze, że działają, ale może powinni pomyśleć nad nieco innym, mniej niebezpiecznym rozwiązaniem.
To świetnie, że ktoś przestał stać z boku i tylko przyglądać się działaniom rządu, ale czy nazywanie tych „haktywistów” bohaterami nie jest lekką przesadą?
Rozumiem wszystko, Anonimowi chcą pomóc społeczeństwu, ale czy muszą posuwać się do gróźb? Nie dość, że naruszają prywatność wielu ludzi, to pokazują młodzieży, że tylko przez agresję są w stanie coś osiągnąć.