USB Killer – jak zniszczyć komputer jednym kliknięciem?

Pstryk – i znikasz! I cisza? Szlochanie? Czy może szyderczy śmiech? To zależy kto pstryka. I nie – to nie jest żadna folia bąbelkowa… Wstęp trochę jak z horroru. Bo to naprawdę horror! Ale spokojnie, nie dla Ciebie – na niektóre niebezpieczeństwa człowiek jest na szczęście odporny. Co innego sprzęt, na którym teraz to czytasz. Wymigujące spojrzenie, zacieranie rączek, sadystyczny wzrok tego dzieciaka z filmu „Toy’s story”. Kojarzycie te pokoje, do których można wejść za drobną opłatą i porozwalać wszystko, co tylko się chce? Tak właśnie działa ten USB Killer w formie pendrive.

Na twarzach lekka konsternacja, ja wiem – nie wygląda, jak seryjny morderca – nie rzuca się w oczy, można go pomylić z każdym innym pendrivem. No właśnie. To istny koń trojański, który ni stąd ni zowąd dobija do naszego portu USB, a kiedy jest już w środku demoluje wszystko w jedną sekundę. Jak to się dzieje?

osób kupiło w ciągu ostatnich 48h!

USB Killer – jak to działa?

Wspomniałem o koniu trojańskim. Trojan to przy tym kiepskie choróbsko, które przyczepiło się do biednego, poczciwego komputera. Skuteczny antywirus albo jakaś grubsza reanimacja i nasz pacjent może znowu przeżywać drugą młodość – czy tam kolejną, jak po każdym formatowaniu. Nie, nie – USB Killer jest o wiele bardziej wyrafinowany. Nie bawi się w żadne tam podstępne wirusy, żadne konie trojańskie, robaki i inne zwierzaki. To Kostucha stojąca w tym swoim modnym, czarnym wdzianku i przeglądająca się w ostrzu swojej kosy, która jednym szybkim cięciem… No właśnie.

Do rzeczy – USB Killer to, wbrew pozorom, wcale nie przenośna pamięć flash, ale schowane pod obudową pendrive’a kondensatory, które aktywują się po podłączeniu do źródła prądu – w tym przypadku portu USB – i błyskawicznie ładują się do 220 V. A wtedy pstryk – cały ten ładunek zostaje wyrzucony prosto w obwody płyty głównej, aż spada do 7 V. Ostrzał jest powtarzany aż płyta główna się podda. Jeśli umierający komputer może wydać jakiś dźwięk, to jest to właśnie takie niepozorne, ciche kliknięcie. Tyle kliknięć wykonał w całym swoim życiu, a to jest symboliczne, ostatnie…

Kto wpadł na tak szatański pomysł?

Rosyjscy studenci – chcieli udowodnić, że niebezpieczeństwo może czyhać na nasz komputer nie tylko ze strony szkodliwego oprogramowania na pendirve’ach – które, niczym choroba weneryczna przenoszone jest drogą portów USB – ale tą samą drogą komputer można zniszczyć także dosłownie fizycznie. Projekt studentów miał na celu uświadomienie zarówno ludziom, jak i samym producentom, że 95% płyt głównych jest po prostu kiepsko zabezpieczonych i przekonać tych drugich, żeby nieco bardziej przyłożyli się do tej kwestii. W dodatku kieszonkowy rozmiar USB Killera pozwala na szybkie przeprowadzanie pen testów (testów penetracyjnych), którymi możemy sprawdzić stan zabezpieczeń całego systemu i choćby upewnić się, czy łatwo te zabezpieczenia złamać.

Czy USB Killer niszczy telefon i tablet?

Ok, czas na małą prezentację możliwości naszego dzisiejszego bohatera. W filmie poniżej znajdziecie świetny test przeprowadzony przez miłośników sprzętu Apple, ale zobaczycie tam też innych producentów, jak Samsung czy Google. Ciekawi?

Dla tych, którzy wolą jednak przeskrolować film wyjąłem małe podsumowanie. USB Killer bez problemu radzi sobie z komputerami – na filmie widać, jak dewastuje MacBooka Pro. Nie oszczędził też tabletu z nadgryzionym jabłuszkiem – czyli iPada Pro – który po pstryknięciu był już cały nadgryziony i jedyne, co był w stanie z siebie wykrzesać to niemy, migający pokaz świateł, jak na jakimś silent party.

A jak to jest ze smartfonami? Trzeba przyznać, że niektórzy producenci odrobili lekcje i zabezpieczyli obwody swoich mobilnych urządzeń, ale i tutaj USB Killer mógł sobie nieco pohulać – a to doszczętnie zdemolował smartfon Google Pixels, a to zniszczył styk ładowania w Samsungu, skazując go na powolną agonię.

Dla kogo jest USB Killer?

Może się przydać do zniszczenia naszego własnego, ale już niepotrzebnego komputera, na którym trzymaliśmy sporo prywatnych danych i chcemy mieć pewność, że nie wpadną one w obce ręce. To ten etap życia komputera, kiedy naszego sprzętu nie wypada już oddać nawet własnej babci (teraz dziedziczenie obrało taki kierunek) i w dodatku jest za stary na aukcję internetową, a za młody na antykwariat. Właśnie wtedy w tak humanitarny sposób możemy dokonać tej technologicznej eutanazji.

Oprócz tego, jeżeli sami konstruujemy nasz komputer, możemy oczywiście naprawdę solidnie przetestować jego zabezpieczenia zanim zrobi to za nas ktoś inny, a nigdy nie wiemy, kiedy może się to okazać przydatne.

USB Killer dostępny już w naszym sklepie! A tymczasem, sprawdzajcie co wkładacie w swoje porty USB, zabezpieczanie się jest ważne. Pstryk.

error: Treści są zabezpieczone!