Wielcy szpiedzy w historii: Jan Kaszubowski, czyli zdradziecki lingwista

Nie był psem ogrodnika, ale synem ogrodnika. Jan Kaszubowski “Larsen” znał nie tylko kaszubski, ale mówił też m.in. polsku, niemiecku i rosyjsku, co przydało mu się podczas zmieniania pracodawców jak rękawiczki. Do tej pory nie wiadomo, dla ilu służb szpiegował.

Współpracował zarówno z nazistowską policją i sowieckim wywiadem, jak i służbami zachodnioniemieckimi i polskim komunistycznym Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego.

Mylnie przewidywano, że wysłany po wojnie z misją do Niemiec nie zdradzi z powodu rodziny pozostałej w kraju. W końcu był rozchwiany emocjonalnie po tym, jak jego matka chciała dokonać samospalenia, a także podpaliła młodszego brata Jana na wieść o rzekomej śmierci starszego syna. Jednak widocznie nie czuł presji.

Szpieg z charakteru robił karierę w niemieckich służbach

Jana Kaszubowskiego cechował spryt i miał zdolności aktorskie, pożądane u szpiegów. Pracował i uczył się w mieście, gdzie ich nie brakowało: Wolnym Mieście Gdańsku. W latach 1937-1939 był przedstawicielem handlowym w przedsiębiorstwie Kannenberga, zatrudniającym byłych oficerów armii niemieckiej. Po wojnie zrobił karierę za kółkiem – został szoferem nazistowskiego komendanta w Gdyni. Gdy poczynił awans, uczestniczył w zbrodniczych wysiedleniach polskiej ludności z Pomorza, aby gospodarstwa mogli przejąć Niemcy z ziem zajętych przez Związek Sowiecki.

Pochwalił go sam Himmler

W 1941 roku został pełnoprawnym funkcjonariuszem Gestapo, rozpracowywał polskie grupy konspiracyjne tworzone m.in. przez Gryf Pomorski. Brutalnie przesłuchiwał i torturował, zsyłał ludzi do obozów koncentracyjnych. Chociaż niekiedy zwalniał uwięzionych, trudno uwierzyć w jego ludzkie, bezinteresowne odruchy, skoro był to sposób na pozyskiwanie informatorów. W końcu Himmler pochwalił go za zastrzelenie Józefa Dambka, który przewodził Gryfowi Pomorskiemu.

Gryf Pomorski - Józef Dambek - x2 ubt By © 2008 by Tomasz Sienicki [user: tsca, mail: tomasz.sienicki at gmail.com] (Photograph by Tomasz Sienicki (Own work)) [CC BY 3.0], via Wikimedia Commons

Przewerbowanie się czy prowokacja wywiadowcza?

Kiedy było wiadome, że Niemcy przegrają wojnę, Kaszubowski zmienił pracodawców. Tutaj zderzają się ze sobą dwie wersje wydarzeń. Jan twierdził, że zbiegł z Gestapo i został za to skazany przez Niemców na karę śmierci. Z drugiej strony – faktycznie zniknął, ale nie oburzyło to Gestapo, dlatego też nie wiadomo, czy zadaniem Kaszuba nie była prowokacja wywiadowcza.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta

Od niezbyt optymistycznego hasła smiert szpionam, czyli śmierć szpiegom, wzięła się nazwa sowieckiego kontrwywiadu wojskowego Smiersz, któremu Kaszubowski podczas zeznań oferował to samo, co Niemcom – tropienie ich wspólnego, polskiego wroga, czyli podziemia zbrojnego. Dołożył też dodatkową cegiełkę do swojego wizerunku człowieka-zdrady: identyfikował pomniejszych członków i pracowników nazistowskich służb specjalnych. Których sam werbował.

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one

W lipcu 1945 Kaszubowski trafił w ręce polskiej bezpieki. W ich oczach kreował się na antyfaszystę i wmawiał, że dzięki zwalczaniu Gryfu Pomorskiego – oczywiście wbrew sobie – wzmacniał podziemie prokomunistyczne, któremu serdecznie kibicował. Przesłuchujący mieli nosa – osadzili Kaszubowskiego w więzieniu MBP na Pradze, jednak stamtąd wyciągnęła go… znajomość języków. Szkoda by było, aby lingwistyczny talent miał się marnować w zamknięciu (chociaż prawdopodobnie przez jakiś czas Jan donosił na współwięźniów).

Kaszubowski bronił Polaków przed Wilkołakami?

Wilkołaki – Werwolf, partyzancka organizacja niemiecka stworzona przez Himmlera – po wojnie miały utrudniać pracę polskiej administracji na polskich Ziemiach Odzyskanych i zapobiegać wysiedleniom ludności niemieckiej. Kaszubowski jako agent Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu miał infiltrować nielegalne organizacje niemieckie. Czego dokładnie dokonał – nie podają autorzy książki “Szpiedzy PRL-u”, ale wspominają, że “na zewnątrz” Kaszubowski zajął się… drobnym handlem.

Podwójny szpieg na lekcji sporządzania tajnych skrytek

MBP zaczęło rozważać wysłanie Kaszubowskiego jako agenta do Niemiec. Jan miał wyjechać pod nazwiskiem Kassner jako volksdeutch zwolniony z komunistycznego obozu pracy. W tym samym czasie agenci CIA byli przekonani, że to wywiad sowiecki zwerbował Kaszubowskiego do kontrolowania niemieckich struktur. Czy Jan był jednocześnie szpiegiem polskim i sowieckim?

W 1948 roku uczył się konstruować tajne skrzynki za pomocą… wyklejanek. Skrytki robił z pustych pudełek po lekarstwach. Podczas pobytu w Niemczech Kaszubowski przygotowywał w ten sposób paczki z podwójnym dnem, w których ukrywał raporty. Kiedy mieszkał w Berlinie, prowadził dział akwizycyjny w gazecie dla właścicieli niemieckich knajp. Miał stworzyć własną siatkę wywiadowczą i obserwować niemieckich Ślązaków oraz niemieckie organizacje podziemne, zaczął rozpracowywać służby specjalne RFN powstałego w 1949.

Niestety, jak piszą Bułhak i Pleskot, z lat 1948-1952 zachowało się zbyt mało dokumentów, aby szczegółowo opisać najbardziej podejrzany okres z życia szpiega. Przesyłał sensacyjne, emocjonujące raporty, które okazywały się wydmuszkami, wypełnionymi zbyt ogólnymi i wyolbrzymionymi informacjami. Major Maks Minc miałby mu powiedzieć w cztery oczy: Tymczasem widzimy tylko poezję, żądamy natomiast namacalnych faktów.

Jak genialnie pozorował działania Kaszubowski?

Jego teoria nie przekładała się na praktykę. Jan z rozmachem roztaczał perspektywę szpiegowania danej osoby, jednak kiedy wywiad żądał efektów, zamiary Kaszubowskiego nagle się kurczyły: inwigilacja z przyczyn niezależnych nie była możliwa. Wtedy… znowu wymyślał szczwany plan. W teorii pozostała także wspomniana nowa siatka wywiadowcza – twierdził, że powstała, ale kto widział na oczy przekazane przez niego szczegółowe informacje na jej temat? Jego informatorami byli głównie byli oficerowie SS i Gestapo.

Z drugiej strony – identyfikował byłych gestapowców i pomógł w likwidacji wywiadu działającego na rzecz zachodnich Niemiec na terenach NRD, ale zastanawiano się, na ile mógł to zrobić na zlecenie innych służb.

Kryzys – nie tylko pieniężny

W 1950 major Minc poważnie podważył jego raporty. Niepokój wzbudziła bliska współpraca Jana z Alarichem Brossem, organizatorem tajemniczej sieci “R” podlegającej pod hitlerowski wywiad, którą po wojnie chcieli wskrzesić Amerykanie – w porozumieniu z Brossem, odpowiedzialnym za werbowanie oficerów SS. W rękach Kaszubowskiego miałoby leżeć kierowanie berlińską placówką sieci. Czy za ten plan Jan opiewał Brossa w raportach jako mistrza wywiadu?

Kaszubowski nieustannie kontaktował się z osobami, które rozmawiały ze służbami francuskimi i amerykańskimi. A Jan przecież nie współpracował z Warszawą z racji ideowych, mógłby więc zdradzić… W 1951 wynagrodzenie szpiega spadło o 600 dolarów! To zaciśnięcie pasa jednak nie polepszyło sytuacji. Wkrótce zapadła decyzja o aresztowaniu Kaszubowskiego.

Zimny koniec sponsorowania zdrajcy

Jak donoszą amerykańskie raporty z lat 60., Kaszubowski mógł zostać aresztowany w lutym 1952 roku również dlatego, że nie było dla niego miejsca w zachodnioniemieckim kontrwywiadzie BfV, jak planowano, bo wywiad sowiecki miał innego pretendenta. Kaszubowski jako przeszkoda musiał zniknąć.

O ile na początku przesłuchań męczono Jana o m.in. o byłych gestapowców, o tyle podstawą śledztwa był dekret o zbrodniarzach faszystowsko-hitlerowskich. Nagle obudziła się nazistowska przeszłość Kaszubowskiego… Oskarżono go o współpracowanie z wieloma służbami, ale nigdy nie potwierdził zbrodni nazistowskich.

Proces Kaszubowskiego i rozpłynięcie się we mgle

W 1954 roku został skazany na dożywocie za zbrodnie hitlerowskie (brakowało niepodważalnych dowodów zdrad), chociaż można przypuszczać, że i tak jego szpiegowanie przeważyło o wyroku. W więzieniu był bibliotekarzem, słał odwołania i prośby o ułaskawienie, podając się za obywatela niemieckiego i skarżąc się na trudne warunki aresztu. W 1957 zamieniono mu wyrok na 12 lat więzienia, a ostatecznie kara została skrócona do 31 grudnia 1958. Po wyjściu z więzienia w Strzelcach Opolskich wyjechał do Opola, a następnie – do RFN… jako szpieg. Jednak jego współpraca nie wyglądała wcale lepiej, a kiedy w latach 60. podupadł na zdrowiu, nie stawiał się już nawet na spotkania z pracodawcami. SB wyraziła zgodę na wyjazd jego żony do RFN.

Podobnie jak nie wiadomo, z iloma służbami dokładnie współpracował, nie wiemy, kiedy i gdzie zmarł. Na myśl przychodzi, że do samego końca starał się maskować jak kameleon.

Szpiedzy PRL-u [Władysław Bułhak, Patryk Pleskot] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Artykuł powstał na podstawie książki Szpiedzy PRL-u Władysława Bułhaka i Patryka Pleskota.

źródło zdjęcia głównego

Kupczyk Katarzyna
Content Manager w Spy Shop
error: Treści są zabezpieczone!