Poszukiwacze skarbów – pasjonaci czy szaleńcy?

Złoty Pociąg – rzeczywistość czy mit?

Mija dokładnie rok, od kiedy zaczęła się medialna gorączka związana z informacjami o znalezieniu niemieckiego pociągu z czasów II Wojny Światowej. Ma się on znajdować w zasypanym tunelu w okolicach 65. kilometra linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych. W pociągu, tak przynajmniej uważają jego poszukiwacze, może być złoto oraz inne materialne dobra, w tym zagrabione przez nazistów dzieła sztuki. Złoty Pociąg rozpalił wyobraźnię wielu poszukiwaczy skarbów, także spoza Polski, którzy specjalnie w tym celu przyjechali na Dolny Śląsk. Jak do tej pory, czyli do dnia 24 sierpnia, niczego nie znaleziono: informacje o wytropieniu pociągu okazały się przedwczesne. Ostatnio poszukiwania uniemożliwiła pogoda. Po mimo tego Wałbrzych stał się sławny na cały świat, cel turystyczno-wizerunkowy został osiągnięty, niezależnie od tego czy istnienie Złotego Pociągu to prawda czy mit.

Doniesienia o pancernym pociągu pełnym złota padły na podatny grunt, zarówno wśród profesjonalnych archeologów czy geodetów, jak i wielu miłośników historii (szczególnie II Wojny Światowej, wychowanych na programach Bogusława Wołoszańskiego), amatorów wojskowości, poszukiwaczy skarbów. W Polsce od dobrych kilku lat modne stały się grupy rekonstrukcyjne, nierzadko gromadzące prawdziwych pasjonatów, ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie historii Polski. Są one nierzadko wspierane przez środowiska patriotyczne odtwarzające największe polskie bitwy. Z kolei poszukiwacze skarbów, wykorzystujący profesjonalny sprzęt do wykrywania metali, nierzadko współpracują z regionalnymi muzeami, którym przekazują swoje znaleziska, wzbogacając tym samym naszą wiedzę historyczną.

Złoty Pociąg jak Święty Graal?

Zaryzykuję stwierdzenie, że z poszukiwaniem Złotego Pociągu jest jak z poszukiwaniem Arki Noego czy Świętego Graala. Jeśli te przedmioty do mit, to dlaczego tak bardzo przemawiają do naszej wyobraźni? Jakie pokłady naszej europejskiej kultury zostają tutaj poruszone? Trudno w kilku zdaniach odpowiedzieć na to pytanie nurtujące badaczy kultury współczesnej. Niewątpliwie jednak jest coś na rzeczy w naszym, nieco popkulturowym, powrocie do tajemnic historii, różnych teorii spiskowych, niewyjaśnionych zdarzeń, czego dobrym przykładem może być popularność książek Dana Browna. Może racjonalny świat nie zaspokaja naszej potrzeby tajemnicy i ciekawości? A może w dalszym ciągu pociągają nas przygody rodem z wielu filmów i książek, oglądanych i czytanych za młodu? Czyż poszukiwania skarbów i militariów nie są spełnieniem tych dziecięcych, romantycznych namiętności w świecie, w którym musimy szybko wydorośleć?

Kulturowy wymiar zbieractwa

Zbieractwo różnego rodzaju przedmiotów ma swoją długą i bardzo ciekawą historię sięgającą starożytności. To właśnie wtedy powstawały pierwsze kolekcje nazywane gabinetami osobliwości, które stały się najpopularniejsze w nowożytnej Europie między XVI a XVIII wiekiem. Co ciekawe, gromadzono nie tylko dziwy natury (szkielety, skamieliny etc.), czyli tzw. curiosa, ale także… żywych ludzi z fizycznymi defektami! Bardzo popularne na dworach średniowiecznej Europy były karzełki, najczęściej pełniące funkcję błaznów i „żywych zabawek” . Taka moda nie ominęła także Polski: swoje karzełki posiadał np. Jan III Sobieski. Z biegiem czasu gabinety osobliwości przekształciły się w muzea historii naturalnej, potem zaś muzea i biblioteki. Czy to oznacza koniec zbieractwa? Oczywiście, że nie! Daje się odnaleźć co najmniej dwie analogie pomiędzy kultem gromadzenia przedmiotów a współczesną kulturą, choć rzecz jasna w zmienionych dekoracjach.

Pierwsza polega na poznawaniu świata. Dzisiejszy kolekcjonerzy deklarują, że zbieractwo może być nauką, np. poprzez kolekcjonowanie pocztówek poznają historię miast, zmieniające się krajobrazy (z naturalnych na industrialne), sławne osoby, sporty. Zbieractwo to ciągłe obcowanie z ludzką działalnością o charakterze kulturowym. Poznają oni historię tak, jak kiedyś twórcy gabinetów osobliwości poznawali naturę świata przed pojawieniem się nauki.

Po drugie – kolekcjonowanie jest w zasadzie niczym innym, jak tworzeniem świata w miniaturze, sprowadzeniem różnorodności i ogromu świata do stosunkowo niewielkiej przestrzeni, co daje właścicielowi kolekcji – zdaniem historyków –  symbolicznie panowanie nad światem, swoiste go obłaskawienie, uczynienie swojskim. W takiej perspektywie nie może dziwić fakt, że pierwsze kolekcje tworzymy często jako dzieci.

Grupy rekonstrukcyjne, zbieractwo a odtwarzanie kultury

Bractwa rycerskie są całkiem popularne! Osoby ze środowiska grup rekonstrukcyjnych stawiają niekiedy tezę, że dzięki materialnemu otoczeniu się przedmiotami z przeszłości mogą poznać dawną kulturę, np. średniowiecza. Czy to trafna opinia? Zależy od przyjętej definicji kultury, których jest bardzo wiele. Jeśli uznać, że kultura ma wymiar myślowy, czyli składa się z żywionych przez nas przekonań służących „organizacji” świata materialnego, to wtedy do kultury nie zaliczymy rzeczy. Ale jeśli uznać, że kultura to nie tylko myśli, to jak najbardziej można powiedzieć, że na kulturę składają się także rzeczy (w naukach humanistycznych to dzisiaj coraz bardziej popularne stanowisko). Czy jednak fakt, że używam jakiejś rzeczy, nie do końca wiedząc, jakie znaczenie przedmiotowi przypisywano, albo wiedząc, że było inne, jest poznawaniem innej kultury? Wiele z dawniej używanych przedmiotów było wytwarzanych w ścisłym splocie z praktykami magicznymi, nie były zwykłymi rzeczami, jakimi widzimy je my: posiadały magiczne sprawstwo. A może takie podejście osób z grup rekonstrukcyjnych jest projekcją swoich własnych wyobrażeń? Jeśli tak, to dlaczego budzą one sympatię? Czy jest efekt znudzenia dzisiejszą kulturą?

Od pasji do szaleństwa?

Bez wątpienia zbieractwo może być pasją życia. W naszym otoczeniu zapewne znajdują się osoby „nałogowo” coś zbierające: kolekcjonerzy monet, znaczków, biżuterii, medali, mundurów, pocztówek, książek, starych samochodów – można by tę listę kontynuować w nieskończoność, gdyż wszystko może podlegać kolekcjonowaniu. Pasja może jednak doprowadzić do podejmowania nieracjonalnych wyborów, wręcz do szaleństwa. Dzieje się tak wtedy, kiedy to kolekcjoner zostaje owładnięty poprzez gromadzone przez siebie rzeczy, zupełnie jakby przejęły one nad nim kontrolę, stały się ważniejsze niż wszystko inne, nawet zdrowie. Nie wierzycie? Oglądaliście film Krzysztofa Kieślowskiego pt.: „Dekalog X”? Opowiada on o dwóch braciach, którzy dziedziczą po śmierci ojca wartościową kolekcję znaczków pocztowych. Początkowo mają zamiar sprzedać całą kolekcję, lecz z czasem odkrywają fascynujący świat filatelistyki i decydują się kontynuować pasję ojca. Pasja gromadzenia znaczków przybiera niepokojące rozmiary w chwili, kiedy jeden z braci decyduje się oddać własną nerkę, aby zdobyć jeden mały znaczek brakujący do uzupełnienia serii. Dzisiaj już mało kto zbiera znaczki, to stosunkowo niewielki świat kolekcjonerów. Takie rzeczy już się nie zdarzają – można powiedzieć.

A czy dzisiejsza kultura konsumpcyjna, wraz ze swoim nastawieniem na gromadzenie modnych rzeczy, nie jest nieco podobna do szaleństwa filmowego bohatera? Niekiedy kupuje się rzeczy, np. odzież, tylko po to, aby je mieć, czuć się przynależnym do lepszego świata oferowanego przez popularną markę.

A czy współczesna gadżetomania nie przypomina zbieractwa, kompulsywnego gromadzenia danej klasy przedmiotów?

Czy nie widać tutaj pewnych podobieństw?

Warto pamiętać, mówiąc pół-żartem, pół-serio, że nałogowe zbieractwo jest zaklasyfikowane jako zaburzenie psychiczne. Gdzie są zatem granice pasji, a gdzie zaczyna się obłęd? To trochę tak, jakby pytać, kiedy zaczyna się łysienie: czy ze stratą pierwszego włosa czy wtedy, kiedy staje się ono zauważalne?

Detektory(ści)

Jak widać, więcej tutaj pytań, niż odpowiedzi. Ale…

Dla wszystkich pasjonatów poszukiwania skarbów, miłośników militariów i ich tropienia, mamy dobrą wiadomość: w ofercie naszego sklepu znajdują się nowości, które na pewno Wam się przydadzą. Jak wiadomo, poszukiwaczy skarbów nazywa się często detektorystami, oczywiście od nazwy używanego sprzętu: detektorów, czyli wykrywaczy metali. Najpopularniejsze wykrywacze metalu to detektory amerykańskiej firmy Garrett Metal Detectors założonej w latach 60. przez grupę ludzi nastawionych na wytworzenie sprzętu do wykrywania metalu dla szerokiej gamy klientów o zróżnicowanych oczekiwaniach. I to się niewątpliwie udało: dzisiaj firma jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie, jej produkty są wykorzystywane zarówno przez służby mundurowe (oprócz ręcznych wykrywaczy metali firma Garrett produkuje bramki do wykrywania metali na lotniskach, wykrywacze min), agencje ochroniarskie oraz hobbystów. W ofercie naszego sklepu znajdują się zarówno wykrywacze metali w postaci bramek, jak i – tutaj szczególnie nas interesujące – ręczne wykrywacze metali.

Nowością jest m.in. wykrywacz metalu, idealny dla poszukiwaczy skarbów:

Garrett PRO-POINTER® II – typu pinpointer to ulepszona wersja poprzedniego modelu. Wzmocniona czułość powoduje większą „wrażliwość” detektora na przedmioty wykonane ze stali nierdzewnej i wszelkie inne drobne, metalowe przedmioty. Poręczniejsza konstrukcja o zwiększonej wodoodporności oraz lepszej izolacji baterii pozwala na przeszukiwanie mokrego piasku. Garrett PRO-POINTER® II dzięki kompaktowym rozmiarom jest idealnym uzupełnieniem do standardowych, dużych wykrywaczy metali. Unowocześnieniu uległa obudowa, która jest funkcjonalniejsza: posiada uchwyt mocujący, zapewniający pewniejszy chwyt. Dodatkowo w zestawie znajduje się wytrzymała i łatwa do wyczyszczenia torba oraz saperka ze wbudowanym kompasem. Na „grzbiecie” wykrywacza została umieszczona niewielka latarka LED, która umożliwia przeszukiwanie skrytek, wykopanych dziur czy innych zakamarków.

Z tym lub innym wybranym przez Was sprzętem z naszego sklepu, nie będziecie się nudzili, a być może odkryjecie w sobie nową pasję. Oby tylko nie zwariować!

error: Treści są zabezpieczone!